24 lipca 2014

Manicure hybrydowy w salonie

Co to jest manicure hybrydowy?
To szybkie kolorowanie paznokci specjalnymi lakierami, które nakłada się na paznokcie jak zwykły lakier, ale dodatkowo utwardza w lampie UV. 

Manicure hybrydowy jest bardzo wygodny. Zwłaszcza wtedy, gdy wyjeżdżamy na kilka/kilkanaście dni i chcemy mieć cały czas piękne, naturalnie wyglądające, nienagannie zrobione paznokcie. Ogromną zaletą lakierów hybrydowych jest ich trwałość i niesamowity połysk na paznokciach oraz giętkość płytki. Wadą natomiast mogą być odrosty, których się nie uzupełnia, jak np. podczas noszenia paznokci akrylowych oraz nieco utrudnione zdejmowanie 'hybrydy' - jak się ją określa potocznie.
Manicure hybrydowy nosi się w zależności od tego, jak szybko rosną nam paznokcie. Jeśli bardzo szybko, to też i szybko pojawi się odrost paznokcia przy jego nasadzie, który, gdy jest większy, może przeszkadzać estetycznie. Na swoich paznokciach hybrydę miałam najdłużej przez 2 tygodnie. 

manicure hybrydowy Shellac Wildfire + Beau
Jak się taki manicure prawidłowo wykonuje? 
Opiszę na przykładzie mojej wizyty u manicurzystki. Zaczynamy od podstaw, czyli tradycyjnego manicure..

Po zmiękczeniu dłoni w wodzie z preparatem zmiękczającym i osuszeniu, pierwszym krokiem powinna być dezynfekcja dłoni. Manicurzystka powinna pracować w jednorazowych rękawiczkach. Zmiękczenie dłoni, a zwłaszcza skórek wokół paznokcia pozwoli na ich łatwe odsunięcie lub usunięcie, w zależności od tego, jak chcemy. Ja skórki w domu usuwam cążkami i tak też proszę o wykonanie w salonie. W tym celu na skórki dodatkowo zostaje nałożony preparat zmiękczający, a w ciągu kilku minut jego działania można opiłować paznokcie drugiej ręki :) Po opiłowaniu paznokci, czyli skróceniu i nadaniu odpowiadającego nam kształt ou raz usunięciu skórek, manicurzystka zazwyczaj nakłada na skórę dłoni peeling i wykonuje delikatny masaż, dla mnie zawsze za krótki :) Po zmyciu peelingu pod wodą i osuszeniu dłoni można w tym momencie nałożyć na wierzch dłoni odrobinę kremu, natomiast paznokcie będą dalej przygotowywane, już do manicure hybrydowego. 

Aby lakier hybrydowy dobrze się trzymał płytki paznokcia, zdejmuje się z niego pilnikiem naturalny połysk, bardzo delikatnie go matując. Potem oczyszcza się i odtłuszcza paznokieć Cleanerem, przecierając bezpyłowym wacikiem. Na tak przygotowaną płytkę paznokcia nakłada się cienką warstwę Base-Coatu, czyli lakieru podkładowego i utwardza w lampie UV przez 2 minuty. Następnie nakłada się dwie warstwy lakieru kolorowego, każdą z nich utwardzając światłem ultrafioletowym. Ostateczną warstwą jest cienko nałożona warstwa lakieru Top Coat, którą po utwardzeniu przeciera się wacikiem bezpyłowym nasączonym Cleanerem, usuwając lepką warstwę dyspersyjną. Po tym przemyciu paznokcie ładnie błyszczą i już manicure gotowy!

Jeszcze tylko po kropce olejku nawilżającego na skórki... i możemy zadziałać, jak w reklamie firmy CND Shellac, prekursora lakierów hybrydowych na rynku. W reklamie tej pokazywano mianowicie, że od razu po wykonaniu manicure klientka wkładała dłoń do wielkiego słoja wypełnionego metalowymi kluczami i mieszała w nim ręką, potem po wyciągnięciu pokazywała nienaruszony manicure :) Ja do gwoździ i śrubek rąk wkładać nie będę, ale wiem, że przynajmniej przez dwa tygodnie będę miała nienaganne pomalowane dłonie. Ważną cechą dla mnie osobiście jest to, że lakier hybrydowy jest na paznokciu giętki, a ponieważ mam miękkie paznokcie, to lakier 'pracuje' razem z paznokciem i dzięki temu nie pęka. 

Paznokcie pomalowane za pomocą lakieru hybrydowego wyglądają naturalnie, mają cienką warstwę hybrydy, jak po nałożeniu zwykłego lakieru, są bardzo lśniące i trwałe. Na tyle trwałe, że najlepiej zdjąć je u manicurzystki. Można i samodzielnie - mocząc w acetonie i delikatnie zdejmując pozostałości drewnianym patyczkiem, zwracając uwagę na to, aby nie zniszczyć płytki paznokcia, która w tym momencie jest miękka i łatwo ją uszkodzić. Jak się wie jak, to można zdejmować i w domu, jednak jeśli nie wiesz jak to zrobić, idź do manicurzystki. Szkoda zniszczyć własne paznokcie..

Manicure który pokazuję na zdjęciach został zrobiony lakierami hybrydowymi firmy CND Shellac i wykorzystano tu fajny efekt łączenia dwóch kolorów, dzięki temu powstał nowy kolor, który bardzo mi się podoba. Pierwsza warstwa kolorowego lakieru to Wildfire - głęboka, klasyczna i przepiękna czerwień, która została złamana delikatnym, blado-mleczno-różowym lakierem Beau. Kolor przypomina mi nieco mój ulubiony Watermelon z Essie, ale nie jest taki sam, zresztą zobaczcie na zdjęciach:

manicure hybrydowy Shellac Wildfire + Beau
manicure hybrydowy Shellac Wildfire + Beau


na paznokciach: Shellac Wildfire + Beau
na wzorniku: 35.Essie 342 rose bowl,   36.Essie 63 too too hot ,   19.Essie 496 aperitif ,
20.Essie 544 fifth avenue,    21.Essie 57 forever yummy,   22.Essie 27 watermelon  



23 czerwca 2014

beGlossy w czerwcu 2014

Znalazłam chwilkę czasu, który ostatnio znika mi w tempie straszliwym... więc pokażę, co znalazłam w czerwcowym pudełku beGlossy. Otworzyłam przed chwilą, chociaż pudełko dostałam kilka dni temu, ale dopiero teraz weszło w moje ręce.


Od razu powiem, że mi się podoba. I nie obyło się bez niespodzianki, ponieważ w pierwszej chwili myślałam, że dostałam różowiutki lakier do paznokci, który okazał się jednak błyszczykiem do ust nr 16 Coralize Me od Pierre Rene. Posiada on miękki aplikator, nabierający żel, który po nałożeniu na usta niestety się nieco klei, ale bardzo dobrze przylega i daje naturalny efekt nawilżonych ust. Nałożony na niepokryte niczym usta nie daje samodzielnego koloru, jedynie podkreśla ich naturalny kolor.

Niemiecki krem do rąk Kamill Hand&Nagelcreme intensive jest w miniaturce, a taka postać jest świetna w podróży, więc się przyda. Krem ma bardzo intensywny zapach i lekką konsystencję. Dawno nie kupowałam nic tej firmy, wolałam rossmanowską Issanę, zwłaszcza ich krem Urea 5%, więc w sumie zobaczymy jak po dłuższym czasie się sprawdzi. Nieco drażni mnie zapach, bo wolę dużo delikatniejsze, ale może połączenie ekstraktu rumianka pospolitego, bisabololu, czyli czynnika z rumianku lekarskiego o bardzo silnych właściwościach kojących, łagodzących i przeciwinfekcyjnych, persea gratissima oil - czyli oleju z avocado oraz aloesu dobrze podziała na moje dłonie?

W pudełku znalazłam też 50ml kremu Olay Total Effects 7 in one - CC cream. Kremy CC mają być w założeniu jeszcze bardziej wzbogaconą wersją kremów BB. Martwi mnie tylko niski wskaźnik SPF - 15, który chroni tylko przed promieniowaniem UVB... i żadnych oznaczeń ochrony przed UVA, która jest w sumie ważniejsza.. Krem ma dziwny zapach, ale lekką konsystencję. Zobaczymy co to jest za krem.

Oznaczenia o ochronie przed promieniowaniem słonecznym są natomiast na miniaturce kremu La Roche-Posay serii Anthelios XL. Krem ten charakteryzuje się SPF 50+ oraz PPD 42 - świetny krem na lato i nie tylko lato, pod względem ochrony. Ma wodnistą konsystencję, jest wodoodporny, bezzapachowy  i bez parabenów. Jeśli się sprawdzi u mnie na co dzień, to możliwe, że zagości na dłużej.

Najbardziej zainteresowała mnie maskara od Benefitu, they're Real! ostatnio mocno przez nich promowana. Lubię maskary, bo kilkoma pociągnięciami sprawiają, że oko jest piękniejsze, a tym samym twarz jest bardziej wyrazista. Mam nadzieję, że ten tusz faktycznie wydłuża, podkręca i pogrubia rzęsy, jak to obiecuje :) Chciałabym, bo jakoś ostatnio nie mam szczęścia do maskar...

Dużo w tym pudełku produktów, co mnie cieszy :) Zostały jeszcze trzy:

Clarena Caviar Slim Balm - wyszczuplający balsam do ciała w tubce 30ml. 

Absolute New York Perfecting Eyeshadow Primer - baza pod cienie do powiek, nieznana firma, produkt ma być nieolejowy, zobaczymy jak się sprawdzi z Inglotem na przykład. Do tej pory najlepszymi dla mnie bazami pod cienie były, w tej właśnie kolejności: Lumene w tubce, ArtDeco w słoiczku oraz Urban Decay w tubce. Pozostałe bazy niestety nie zdawały egzaminów i były niepewne. Urban Decay też nie za każdym razem był pewnym produktem, natomiast dwie pierwsze bazy polecam z czystym sumieniem!

Cień do powiek w kredce Sumita Beauty. Miękka, naprawdę bardzo miękka kredka i cień w kolorze brudnoróżowo-brązowym. Ciekawy produkt tajwański.

Poza tymi produktami w pudełku znalazłam też książeczkę informacyjną o produktach La Roche-Posay z serii Anthelios XL oraz informacją o fundacji Rak'n'Roll, i akcji bezpłatnych badań znamion - więcej na stronie: http://euromelanoma.org/Poland

Niedługo będzie mnie tu więcej, na razie się nie da...
Buziaki dla wytrwałych!

08 maja 2014

Rimmel Salon Pro nr 713 Britpop

Tyle słyszałam zewsząd zachwytów nad lakierami Rimmel Salon Pro, że postanowiłam też jakiś nabyć i się pozachwycać :) Trafiłam jakiś czas temu na promocję w jednej z drogerii i kupiłam lakier w kolorze niebieskim o numerze 713 Britpop. 

Szczerze mówiąc, to kolory tej serii Salon Pro jakoś niespecjalnie mnie zachwyciły, owszem są ładne, ale też nie ma w nich niczego ekstra, czego ostatnio szukam, po używaniu wielu zwykłych lakierów.. Z całej kolekcji najbardziej spodobał mi się właśnie ten niebieski lakier... kojarzy mi się z takim wieczornym, czystym niebem, po upalnym dniu, gdy z jednej strony gdzieś tam jest zachód słońca, a z drugiej mocno-niebieskie, przejrzyste niebo :)




Butelka ma szeroką nakrętkę, którą niezbyt wygodnie się trzyma, wolę odrobinę mniejsze. Natomiast pędzelek jest świetny, spłaszczony, szeroki i uformowany półkoliście na końcu. Gdyby był jeszcze lekko na końcu pocieniowany, to byłby idealny! Lakier niestety na moich paznokciach nie trzymał się długo, jakieś 2 dni z kawałkiem. Zmywa się dobrze.

Może macie jakiś inny kolor z tej serii, który Was zachwyca?
Chętnie przyjrzałabym się bliżej :)

30 kwietnia 2014

Na przełomie Glossybox i beGlossy (marzec i kwiecień 2014) - moje wrażenia

"Dwa słowa" o ostatnich dwóch pudełkach. Hurtem załatwię i będzie :)

Marcowe pudełko ani mnie nie zachwyciło, ani nie zdołowało. Po prostu dotarło do mnie jak zawsze, czyli przyniósł mi je kurier. Znalazłam w nim takie oto rzeczy, które zdążyłam w większości już potestować sobie.


Od lewej, wg tego, jak mi się ułożyły do zdjęcia:
  • Nowa Colgate Max White One OPTIC - całkiem przyjemna pasta do zębów, zawiera optyczne rozjaśniacze. Wg mnie jej głównym działaniem jest ścieranie osadów podczas szczotkowania, a nie jakieś optyczne, niebieskawe rozjaśniacze, ponieważ zawiera małe drobinki, wyczuwalne podczas mycia, które polerują zęby. Smak przyjemny i świeży.
  • Calvin Klein woda perfumowana Downtown - próbka, która mnie jakoś specjalnie nie zachwyciła zapachem, ale też i nie odrzuca od siebie. Taki zapach na co dzień, ale bez większych emocji. Zwyczajnie, to nie mój zapach, mimo obecności fiołka i bergamotki :) 
    Dla zainteresowanych przepisuję co ma w sobie: nuta głowy: cytryna, bergamotka, neroli, śliwka, gruszka, nuta serca: gardenia, liście fiołka, różowy pieprz, nuta bazy: cedr, piżmo, wetiweria, kadzidło
  • Clarena Caviar Face Peeling - drobnoziarnisty peeling do twarzy w żelu. Wyczuwalne drobinki, ale jest ich mniej niż w peelingu z Yoskine. Ładnie wygładza skórę, nie podrażnia i nie zabija zapachem. Jest całkiem ok.
  • SYOSS Keratin pianka do włosów - jestem na nie. Pianka owszem, usztywnia włosy lekko, ale powoduje też to, czego bardzo nie lubię: włosy tracą miękkość i połysk, stają się tępe w dotyku, po nałożeniu pianki na mokre włosy i wysuszeniu miałam ogromne trudności z ich wyprostowaniem prostownicą. Jak dla mnie, beznadziejna jest. 
  • The Body Shop Jagodowy żel pod prysznic - tu nie ma co się rozwodzić, naturalny zapach, który polubiło wiele osób, a żel jak żel - myje ;) Zawiera niestety w składzie SLS i Sodium Chloride, na które zwracam uwagę, że mogą lekko przesuszać lub podrażniać wrażliwą skórę.
  • LIERAC Hydra Chrono+ Bogaty Krem Odżywczy - przyjemny w stosowaniu, nie zapycha, warto na niego 'spojrzeć', dobrze nawilża, ma przyjemny zapach.
  • MITCHELL and PEACH Body Cream - śmierdziel i tyle. Mimo wspaniałego składu i wzbogacenia go olejkami kwiatowymi, które pochodzą z posiadłości Mitchell’s w hrabstwie Kent, w Anglii - nie dałam rady go używać. Pachnie starą szufladą. Niewietrzoną. Fu. Cieszę się, że tego luksusowego kremu nie kupiłam sama, bo wydanie, uwaga: 180zł! na takiego śmierdziela nieźle by mi podniosło ciśnienie. Glossybox nieźle się sprawiło - wiem, czego mam nie kupować ;)

Kwietniowe pudełko przyszło już pod nową nazwą: beGlossy. Ma też nieco zmienione logo, mimo, że załoga podobno pozostała ta sama... 


I co tu mamy:
  • Aussie Miracle Recharge Colour - mgiełka do włosów. Ma przyjemny, brzoskwiniowy zapach, ale nie wiem, co robi. Wg producenta ma nadawać blask i kolor farbowanym włosom (??). Można się nią spryskiwać podczas dnia, ma odświeżać włosy... taaak jakaś nowa moda ;) Niemniej jest lekka, mokra i ładnie pachnie.
  • COMPEED Sztyft przeciw pęcherzom (prezent jako dodatek do 5 obiecanych produktów) - ciekawy produkt, nie wiedziałam, że jest coś takiego na rynku! Chętnie wypróbuję, ale o zgrozo, mam ostatnio same wygodne buty, hihi.... Sztyft ten jest przezroczysty, nakłada się go na skórę i ma to ograniczać ocieranie skóry, zapobiegając powstaniu otarć i pęcherzy. Na razie nie próbowałam jak działa, ale mocno mnie zaciekawił. Poszperałam w sieci i ma pozytywne opinie. Dodatkowo w pudełku znalazłam inny produkt tej firmy, plaster na pęcherze - rozumiem, że to na wypadek, gdybyśmy zapomnieli użyć sztyftu? ;)
  • See by Chloé eau fraîche (również prezent)- próbka zapachu, bardzo świeży, jak to u Chloé. Zdecydowanie pasuje na wiosenne poranki. Nuta głowy: bergamotka, kwiat jabłoni, nuta serca: jaśmin, ylang-ylang, nuta bazy: piżmo, wanilia, drzewo sandałowe.
  • Dottore Cosmeceutici, Sensitore Aqua Sensitive - płyn micelarny dla skóry wrażliwej. Całkiem dobry płyn, drogi jak na micel, bo kosztuje 90zł za 500ml. I nie pobił biedronkowego płynu micelarnego beBeauty, w którym jestem mocno zakochana <3 Ten jest w porządku, ale nie zmył wodoodpornego tuszu do rzęs (YSL Singulier waterproof), jak obiecuje producent, dlatego też sorrrry, ale zostaję przy beBeauty.
  • FM Automatyczna kredka do oczu - coraz bardziej podoba mi się ta firma i jej produkty. Kredka o grafitowym odcieniu, miękka, podobna w działaniu do Avon'owskich kredek automatycznych z glitterem, które uwielbiam. Ta też jest bardzo fajna, dobrze się nakłada, trzymała się u mnie cały dzień, ma też bajer, zdejmowaną małą temperówkę na jednym z końców. 
  • ISADORA Perfect Moisture Lipstick nr 47 Summer Red - prześliczna pomadka! Mocno się ucieszyłam miniaturką pomadki, mocnoczerwonej, elektrycznej wręcz, przepiękny kolor, który nałożony delikatnie na usta i wklepany symuluje naturalny, swieży look. Uwielbiam!!!

  • IT'S SKIN Prestige Creme D'Escargot BB - majpierw się ucieszyłam, wow w końcu prawdziwy, koreański krem BB i to w Glossyboxie.. znaczy w beGlossy ;) Niestety witki opadły po nałożeniu na twarz. Ten krem byłby naprawdę świetny, gdyby nieco krył.. Bardzo żałuję, że ma tak słabe krycie, bo konsystencja, wchłanianie i kolor są świetne! Niestety nie spełnia podstawowego założenia kremu BB - nie kryje niedoskonałości skóry, delikatnie ją tylko ujednolica, ale piegi widać ;) Dlatego też mam mieszane uczucia, ponieważ zawiera 21% śluzu ślimaka, a ten rewelacyjnie nawilża skórę, dodatkowo ma inne ciekawe składniki, bo jak producent twierdzi "rozjaśnia przebarwienia oraz skutecznie walczy z niedoskonałościami skóry, w tym zmianami trądzikowymi i bliznami". Niestety bardzo słabe krycie eliminuje ten krem do stosowania, gdy potrzebujemy mieć perfekcyjną cerę. Troszkę szkoda..
Właśnie sobie poczytałam zachwyty o tym kremie BB. Ech, ja mam takie odczucia jak napisałam wyżej, ale pewnie dlatego, że naprawdę wiele kremów BB przetestowałam, a są najróżniejsze i każdy ma inne właściwości. Ten niestety mnie tak nie zachwycił, ale osobom, które do tej pory próbowały kremy BB z lokalnego rynku i nagle spróbowały prawdziwego - nie dziwię się, że zwariowały z zachwytu :)))



Pozdrawiam wiosennie! Mam nadzieję, że będę na blogu szybciej niż kolejne beGlossy ;)

20 lutego 2014

Detektywistyczny Glossybox luty 2014

No baaardzo śmieszne. Otworzyłam paczkę od Glossybox, po pobieżnym przejrzeniu zawartości chwyciłam Odżywczy Eliksir do paznokci La Manicure 7w1 od L'oreal i posmarowałam nim szybko skórki wokół paznokci, grubo nałożyłam.. Już po chwili dotarł do mnie zapach acetonu, bardzo intensywny.. no co jest, przecież tak odżywki nie powinny śmierdzieć?! Jednym okiem spojrzałam na opakowanie, jak byk napisane jest, że eliksir, w dodatku odżywczy, to co to, nie olejek?? Nawet kropla olejku jest narysowana...
"Eliksir — mieszanina olejku eterycznego i nalewki roślinnej, bądź wyciąg roślinny na bazie spirytusu." [wg. wikipedii]
Spojrzenie drugim okiem na kartę informacyjną od Glossy nic nie wyjaśniło, bo 'kuracja zwalczająca 7 oznak zniszczonych paznokci, formuła z olejkiem i witaminą E' tylko mnie utwierdziła, że no... to powinien być olejek, ale dlaczego tak brzydko pachnie? Trzecim już okiem ;) spojrzałam na opakowanie poszukując już bardziej intensywnie informacji, bo nałożona na skórki i częściowo na pomalowane paznokcie substancja zdążyła już podeschnąć odbarwiając mi mój krwistoczerwony lakier...
Aha... 'nałóż serum jako bazę pod lakier lub samodzielnie. Szybkoschnąca formuła'.
O matko!

W rezultacie mam szybko i pięknie pomalowane skórki bezbarwnym czymś, o odbarwionym lakierze nie wspomnę...

A co tam w całuśnym pudełku poza tym? :D


Tusz do rzęs Aero Volume w kolorze Blackest Black od Avon. Nie wiem jak oni w cząsteczkach tego tuszu umieścili powietrze?? "tusz zawiera superlekką formułę z cząsteczkami wypełnionymi powietrzem"... To niemożliwe jest, wg mojej wiedzy, ale może ja tam czegoś nie wiem.. ;) W każdym bądź razie firma się chwali, że coś takiego ma ten tusz, co powoduje jego 'superlekką formułę' i uniesienie rzęs. Jak działa, to przetestujemy i zobaczymy.. ale od dłuższego już czasu drażnią mnie takie beznadziejnie nielogiczne i abstrakcyjne, marketingowe opisy kosmetyków... dla mnie to niepoważne i mało profesjonalne takie głupie wciskanie analfabetycznego kitu  :-(



Love Me Green Organiczny Regenerujący Krem do Twarzy na noc, miniaturka produktu 15ml, krem z mleczkiem pszczelim działającym jako naturalny przeciwutleniacz.. w składzie widzę sporo olejków roślinnych, pachnie delikatnie. Całkiem przyjemny produkt i po jednej nocy krzywdy mi nie zrobił ;)

Ta duża butla to Taft - spray do włosów Keratin Complete Blow Dry Energizer o mocy Extra Strong poziom 3, czyli po ludzku mówiąc, prawdopodobnie lakier do włosów :) Normalnie straszne tajemnice muszę w tym pudełku odkrywać... Napisane jest na 100%, że posiada keratynę i zapewnia utrwalenie do 48 godzin. Niemniej w liściku od zespołu Glossy sugerują, że karnawał 'to dobry czas, by przetestować spray do stylizacji włosów na ciepło'. Lakier na ciepło? Tego nie znałam... Szybki rekonesans u wujka Google i muszę powiedzieć, że też zamącił. Ten sam produkt opisywany jest jako utrwalacz (czyli potocznie lakier) ale również jako produkt chroniący przed ciepłem suszarek, lokówek i prostownic. Szczerze? To już nie wiem co to jest..  na opakowaniu produktu nie ma słowa o ochronie termicznej. To spray, którym spryskuje się 'osuszone ręcznikiem', czyli wilgotne włosy, który ma utrwalać bez sklejania włosów. Czyli jednak działa jak lakier flexible, bez sklejania i uczucia hełmu. I wyczesuje się jak lakier... normalnie czuję się jak detektyw...


Tołpa Botanic z serii Białe Kwiaty, Orzeźwiający Tonik-mgiełka 2w1 - skład

Tołpa Botanic z serii Białe Kwiaty, Orzeźwiający Tonik-mgiełka 2w1. Ma działać jak tonik i jest w sprayu. Na opakowaniu jak zwykle u tej firmy mnóstwo fajnych informacji :) Zapach dość świeży, kwiatowy i dość wyczuwalny. Zawiera ekstrakt z białych płatków róży stulistnej, jaśminu i stokrotki oraz wodę różaną.. Bardzo ciekawy produkt, dla mnie zastępnik wody mineralnej Uriage i Vichy.. Zobaczymy jak się sprawdzi, chociaż wizualizacja słowna przedstawiona przez firmę bardzo mi odpowiada:
'wyobraź sobie trzy białe kwiaty, ich delikatne płatki zrywane o świcie, a później jak przyłożone do skóry nadają jej gładkość. Poczuj ich zapach. Możesz nawet ulec ich działaniu, nie krępuj się.'
Mam wielką sympatię do firmy Tołpa, że nie mami bezsensownymi i nielogicznymi, marketingowymi inaczej opisami. Lubię ich podejście do opisu produktu, zawsze konkretnie, przejrzyście i na temat. Do tego na kobiece pragnienia wpływają emocjami i wyobraźnią. Czy tylko ta jedna firma wie, że u kobiety nie tylko seks zaczyna się w głowie, ale też i inne namiętności?

:)
Wasz detektyw,

16 lutego 2014

Miniatury recenzyjne - oczyszczanie twarzy

Miniatury to seria krótkich recenzji, gdzie nie znajdziesz kwiecistych opisów od producenta, a wyłącznie moje własne odczucia po używaniu danego produktu. Zapraszam!


Żel do mycia twarzy Pure Calmille Yves Rocher - przejrzysty, o seledynowym kolorze żel do twarzy z rumiankiem do oczyszczania twarzy. Zaletą żelu jest to, że jest bardzo wydajny - wystarczył mi na 7 miesięcy, codziennego mycia przynajmniej 1x dziennie. Zaletą jest też zapach, delikatny, nienarzucający się, jakby kwiatowy.. ale mam wrażenie, że jednak nie do końca oczyszcza tak, jak potrzebuję. Robiłam różne testy i jednak, aby twarz z makijażem dobrze oczyścić po całym dniu intensywnego wystawiania jej na kurz i tę całą cywilizację, musiałam myć twarz tym żelem przynajmniej dwa razy. A ja wolę raz. Po jednym razie, wacik z płynem micelarnym nie był idealnie czysty.  Dlatego też zaczęłam używać żel tylko rano, do zmywania zaspanej twarzy - tu się sprawdził bardzo dobrze, ponieważ był delikatny i nie ściągał cery. I tak, do porannego używania nadaje się jak najbardziej, natomiast jest za słaby do samodzielnego, dobrego oczyszczania skóry w makijażem.




Burt's Bees Deep Cleansing Cream dostałam od Madziuli w zestawie Essential Burt's Bees Kit, zawierającym miniaturki najlepszych produktów tej amerykańskiej firmy. Z całego pudełka, o którym pewnie jeszcze napiszę, najbardziej spodobał mi się produkt do oczyszczania cery. Jest w formie białego, gęstego kremu, który nakłada się na zwilżoną twarz i wmasowuje, po czym krem zamienia się w lotion, który niesamowicie dobrze i dokładnie oczyszcza skórę! Za każdym razem jestem pod ogromnym wrażeniem, jak można tak dobrze i za jednym zamachem wymyć twarz! Krem ten ma jedną cechę, która niektóre osoby może zniechęcić - ma w sobie chłodzący mentol, który jest dość intensywny i szczypiący w oczy. Ale wierzcie mi, efekt wart jest zachodu, a masować twarz można z zamkniętymi oczami (dodatkowy relaks ;)) Pilnować maniacko natomiast trzeba, żeby produkt nie dostał się w okolice oczu. Po umyciu, skóra jest miękka, rozjaśniona!, świetnie oczyszczona i taka świeża od tego mentolu, że mnie zachwyca to za każdym razem. Składniki są świetne, bo dużo tu różnych olejów i wyciągów roślinnych. Ze względu na chłodzący efekt krem oczyszczający świetny byłyby latem, ale go pewnie nie doczeka, bo ciągnie mnie do jego używania teraz i już martwię się, bo w Polsce nie ma tej marki, trzeba go kupować w UK lub USA. Polecam, dla mnie genialny produkt!

No masz miały być miniatury, a rozpisałam się ;)



La Roche Posay, Effaclar Puryfing Foaming Gel nowa formuła, to żel chyba wszystkim znany, ale przypomnę go dla tych, co przypadkiem zapomnieli. Żel do wrażliwych skór trądzikowych i tłustych. Ja takiej nie mam, ale lubię go od czasu do czasu użyć, ponieważ bardzo dobrze oczyszcza skórę i pozostawia na niej poczucie świeżości. Jest świetny gdy występują problemy skórne, bo łagodzi ich formę, a jednocześnie swoim dobrym oczyszczaniem powoduje, że niedoskonałości cery jest mniej. Potrafi wysuszyć i ściągnąć cerę, dlatego na moją normalną, czasem mieszaną, przesuszającą się okresowo skórę nakładam go rzadko i wtedy, gdy potrzebuję porządnego odświeżenia lub gdy pojawią się jakieś niedoskonałości. W  moim domu używa jej osoba z trądzikiem młodzieńczym i jeśli używa codziennie i wytrwale, to trądzik naprawdę staje się mało widoczny. Jest silny, ale nie agresywny. Produkt wart polecenia, bo przecież...

...dobre oczyszczenie skóry to podstawa pielęgnacji i przyczyna wielu skórnych problemów!






Jadwiga, Żel oczyszczający 10% z serii AHA - żel kupiony na targach, stosuję do oczyszczania cery wieczorem, przed nałożeniem na twarz kremu z kwasami. Wmasowuję dwie porcje w umytą skórę, zostawiam chwilę na zadziałanie i zmywam wodą. Czasem szczypie, czasem nie - nie wiem, od czego to zależy, ale za to dobrze oczyszcza pory, co widać w lustrze :) Wierzę, że pozwala lepiej wchłonąć w skórę kwasom nakładanym potem w kremie. Spotkałam ten żel również u profesjonalnej kosmetyczki, która właśnie w ten sposób przygotowywała moją cerę do eksfoliacji (złuszczania).

Ten kosmetyk zawiera w sobie kwasy AHA, więc nie stosujemy go latem, ani podczas korzystania z solarium (brrr..)! Wymagane jest też nakładanie filtrów na twarz!






Zamiennie z tym żelem oczyszczającym stosuję też tonik z Biochemii Urody: Tonik z kwasami AHA/BHA 10%, który zawiera 8% kwas mlekowy (AHA) i 2% kwas salicylowy (BHA). Nakładam na wacik, przecieram twarz, chwilę czekam na zadziałanie, co czuje się, bo pojawia się szczypanie, i zmywam wodą. OD RAZU! czuje się pod palcami wygładzenie cery, co jest niesamowite! Bardzo lubię ten tonik, świetnie oczyszcza, nie ściąga skóry, nie wysusza i w widoczny sposób wygładza cerę. Polecam! Uwaga o nieopalaniu i nieprzebywaniu na solarium, jak wyżej ;)





07 lutego 2014

Glossygox ze stycznia 2014

Trochę się nad tym boxem pozastanawiałam... Dostałam go jakieś trzy tygodnie temu i owszem, przy otwieraniu przesyłki nadal mam radochę ;) ale ... ale tym razem się nieco rozczarowałam dwoma produktami i postawą firmy..

Oto pudełko ze stycznia:


1. Bioliq Krem pod oczy 35+ przeciwdziałający procesom starzenia
2. Pantene Pro-V Nature Fusion Oil Therapy Eliksir z olejkiem arganowym
3. LIRENE Golden Charm balsam
4. YASUMI Konjac Sponge
5. Benefit The POREfessional

Będzie więc na początek nieco krytycznie...

Po pierwsze - nastolatką nie jestem i fajnie, że Glossy dba o moją skórę pod oczami, ale tym razem nieco się rozdrażniłam, bo kolejny krem pod oczy i w dodatku z krótką datą ważności (!) to gruba przesada. Mam z Glossy jeszcze poprzedni krem pod oczy, i jeszcze poprzednio-poprzedni na wykończeniu i kolejny ważny do... marca!? Krem pełnowymiarowy pod oczy zużywa się kilka miesięcy (u mnie to jakieś pół roku) i co teraz? Mam odstawić bieżący krem, żeby zacząć używać do marca, a potem go wyrzucić? To po co ja kupuję te pudełka, za przeproszeniem, żeby wyrzucać do kosza kosmetyki? Aż takiej fantazji nie mam i zwyczajnie jestem zła, bo to już nie pierwszy raz, gdy dostajemy kosmetyk z krótką datą ważności - daleko nie trzeba było szukać, w listopadzie dostaliśmy pełnowymiarowy szampon Schwarzkopf Professional ważny do końca grudnia. Żeby go zużyć, to trzeba byłoby nie tylko całą rodzinę i sąsiadów zaprząc do mycia nim włosów, ale wykąpać również okoliczne psy i koty... Chyba nie o to chodzi, prawda Glossy?? Zarówno firma oferująca takie kosmetyki z bardzo bliskim terminem ważności jak i Wy (załogo Glossybox) stawiacie się w niezbyt korzystnym świetle...
Krem pod oczy 35+ przeciwdziałający procesom starzenia od Bioliq może i jest fajny, nawet dostosowany do moich potrzeb, ale i tak czuję się, że nie postąpiono ze mną fair :(

Po drugie - bardzo się cieszę z kosmetyku dość drogiej firmy Benefit The POREfessional, ponieważ wypróbowałam tą maciupką próbkę (3ml) i nie byłam jakoś specjalnie zachwycona. A cieszę się, ponieważ nabyłam pewną wiedzę, czego ewentualnie mam nie kupować :) The POREfessional jest silikonową bazą pod makijaż, która ma ukryć pory i zmarszczki. Otóż tego nie robi, nie ukrywa rozszerzonych porów, zmarszczek też nie, więc nie bardzo wiem, czym tu się firma chwali... To zwykła baza pod makijaż, przedłużająca nieco jego trwałość i nic poza tym. A nie - jeszcze jedno - kosztuje bardzo dużo (ok. 159zł/22ml). Jeśli miałabym już wybierać bazę to wybrałabym bardzo fajną i tańszą, bazę wygładzającą z Sephory.

Po trzecie - LIRENE Golden Charm to balsam, a w zasadzie bardziej żel nawilżający ze złotymi drobinkami. Miły gadget, wg mnie raczej na lato, niż na zimę, gdy ukrywamy ciało pod wełnianymi, ciepłymi swetrami... Zamysłem prawdopodobnie był karnawał, ale jak dla mnie produkt niezbyt teraz przydatny, poczeka do wiosny i lata.. Na dłoni przed rozsmarowaniem wydać kwadratowe drobinki brokatu, po lekkim rozsmarowaniu też widać (na zdjęciu) jednak po całkowitym rozsmarowaniu żelu efekt jest nikły, po prostu gdzieś ten brokat znika i prawie w ogóle go nie widać... coż, może rozbłyśnie w pełnym, letnim słońcu ;)


LIRENE Golden Charm - kropka i gruba warstwa żelu na skórze
Po czwarte - kolejne dwa produkty są bardzo fajne i to one uratowały to pudełko. Yasumi Konjac Sponge (czyt. kondżak) czyli gąbka do pielęgnacji twarzy z korzenia rośliny o specyficznych właściwościach. Gąbkę znam już od jakiegoś czasu, kupowałam kiedyś na azjatyckim Ebay'u. Jest to forma twardej formy, porowatej, która po zamoczeniu zwiększa mocno swoją objętość i staje się lekko śliska. Bardzo dobrze masuje się nią twarz, delikatnie ją wygładzając. Skóra jest miękka i delikatna, niepodrażniona, ponieważ śliskość powoduje gładkie przesuwanie się po skórze. Lubiłam kiedyś, z przyjemnością korzystam i teraz :)


PANTENE PRO-V Nature Fusion Oil Therapy Eliksir z olejkiem arganowym to polepszacz włosów z cennym olejkiem. Na pierwszym miejscu w składzie ma Cyclopentasiloxane, czyli silikon lotny, który po pewnym czasie wyparowuje samoistnie, który na włosach tworzy film (warstwę okluzyjną), przeciwdziałający nadmiernemu odparowywaniu wody (pośrednie działanie nawilżające), przez co kondycjonuje włosy, czyli zmiękcza i wygładza. Włosy po zastosowaniu są sypkie i wyglądają lepiej, pachną też ładnie. Szukałam jakiegoś takiego produktu silikonowego, bo moje włosy lepiej wyglądają odkąd jedna z farb (Color&Soin) mi je mocno zniszczyła i przesuszyła..


PANTENE PRO-V Nature Fusion Oil Therapy Eliksir z olejkiem arganowym - skład

Mam nadzieję, że lutowe pudełko będzie fajniejsze. Chciałabym :)

02 lutego 2014

OPI M46 Get your number

OPI Get your number to lakier z kolekcji Mariah Carey o numerze M46. Jest to, jak to firma nazwała: płyny piasek (liquid sand). Piękny, niebieski kolor wzbogacony błyszczącymi drobinkami w kolorach niebieskich, zielonych, srebrnych, pomarańczowych i turkusowych, gdzieniegdzie widać odrobinę czerwonego i fioletu. Jednak błyszczące drobinki nie przykrywają podstawowego, lazurowo-niebieskiego koloru i razem bardzo im ładnie :) Jak go tylko kupiłam na ostatnich targach w W-wie, to wieczorem, po powrocie do domu nie mogłam napatrzeć się na te migoczące drobinki w lakierze - są mega przyciągające!

Uwielbiam ten lakier, jest niezwykle udanym pod względem kolorystyczno-drobinkowym.

Dwie warstwy całkowicie kryją paznokieć dając piaskowo-matowy efekt wzbogacony migoczącymi drobinkami. Dla przypomnienia osobom, które jeszcze nie miały piaskowych lakierów: piasków nie pokrywa się top coatem, ponieważ stracą one efekt chropowatości i matowości. Oczywiście można maznąć topem, ale wtedy będą wyglądały jak zwykły, błyszczący lakier... a tych jest mnóstwo, po co psuć taki ciekawy efekt?

OPI Get your number



Ten lakier nieodparcie kojarzy mi się z wakacjami i morzem... :)

07 stycznia 2014

Moje Hity kosmetyczne 2013 roku

W Moich Hitach 2013 chcę przedstawić Wam kosmetyki, po które najczęściej sięgałam w minionym roku, takie, które mnie zachwyciły i wybierając z wielu podobnych, właśnie te wybierałam, będąc pewna, że mnie nie zawiodą.

Moich ulubieńców podzieliłam na kategorie. Oto one:

Kategoria PODKŁAD:


Innisfree Eco Natural Green Tea BB Cream with green tea SPF25 / PA++

Nie używam podkładu już od kilku lat, natomiast doskonale zastępują mi go kremy BB. W tym roku najczęściej używałam kremu kupionego na Ebay'u: Innisfree Eco Natural Green Tea BB Cream.
Dla mnie jest prawie doskonały, prawie -  bo gdyby dotrzymywał na twarzy w niezmienionym stanie od 7 rano do 24 wieczorem, to byłby doskonały :) Ale który produkt tak ma? ;)
Zalety: ma naturalne składniki i filtr, dobrze i wystarczająco kryje pozostając przy tym lekkim, ma jasny odcień beżu, wspaniale wtapia się w cerę i podkreśla jej piękno. Nie wchodzi w załamania skóry, nie podkreśla porów. Jest lekki w konsystencji i gładki w nakładaniu. Moja skóra bardzo go lubi! Wad nie ma, no, może poza jedną, trzeba go kupować za granicą.



Kategoria KOREKTOR:


Collection 2000 Lasting Perfection Ultimate Wear Concealer
oraz
Everyday Minerals Intensive Fair concealer

Działanie Collection 2000 poznałam właśnie w 2013 i bardzo mi ono odpowiada. Z tego, co widzę na blogach i yt też, więc nie tylko u mnie ma plusa. Mam najjaśniejszy odcień: Fair 1. Świetnie kryje, długo się trzyma, nie migruje na twarzy i ładnie rozświetla okolicę oczu. I do tego niedrogi, chociaż trzeba go ściągać z UK, lub kupować na aukcjach. 
Miejsce ex aequo zajmuje drugi produkt, tym razem mineralny korektor w proszku. Jest to jeden z najbardziej kryjących i najlepiej trzymających się u mnie produktów tego typu. W dodatku jest jasny i doskonale wtapia się w skórę, przykrywając nawet mocniej widoczne przebarwienia. Uwielbiam go!



Kategoria PUDER:


Laura Mercier Loose Setting Powder Translucent

Kupiłam na Truskawie i nie żałuję wydanych na niego pieniędzy. Ten sypki puder pięknie rozświetla skórę i powoduje, że staje się ona aksamitna i delikatna z wyglądu. Nie ma drobinek, odcień to jasny beż, bez różowych tonów, bez zapachu. Puder ten jest bardzo drobno zmielony, w dotyku bardzo delikatny, producent twierdzi, że zawiera talk stworzony na bazie najlepszego francuskiego kaszmiru i składnik odbijający światło. Ja widzę u siebie rezultat: delikatna, rozświetlona nienachalnie cera, która wygląda świeżo i na wypoczętą nawet po niekoniecznie przespanej nocy ;)



Kategoria RÓŻ:


Róż Kryolanu Glossy Rosewood

W minionym roku na zmianę używałam kilka róży, m.in. Bell (bardzo dobry i tani!), MAC'a, Lancone i Clinique, ale pierwszeństwo oddaję różowi Kryolan w kolorze Glossy Rosewood, który otrzymałam i pokazywałam w styczniowym Glossyboxie. Pięknie wygląda na policzku, miękko się nakłada i jest dość trwały.


Kategoria BRONZER:


W7 Honolulu

Ma bardzo ładny odcień brązu, doskonale pasuje do mojej bladej skóry. Nie jest pomarańczowy, ma chłodnawą tonację w kierunku neutralnej i jest matowy. Lubię go i jego niewygórowaną cenę :)
Ten bronzer często jest porównywany z hitowym bronzerem BeneFitu o nazwie Hoola.


Kategoria TUSZ DO RZĘS:


Bourjois Mascara TWist up the VoluMe kolor 21 Black

Ten tusz podbił me serce w minionym roku, przebił dwóch ulubieńców: Nouveau Lashes Noir Mascara oraz YSL Mascara Singulier i znalazł się w czołówce najfajniejszych moich tuszy roku 2013. Przede wszystkim pięknie wydłuża i zagęszcza rzęsy oraz wspaniale je rozczesuje. Jest bardzo wygodny w użyciu, nie wymaga jakichś specjalnych zabiegów i niepotrzebnej ekwilibrystyki. Jeden raz maluję szczoteczką skręconą w spiralkę, potem jednym ruchem przekręcam trzonek i prostuję szczoteczkę. Drugą warstwę nakładam prostą, rozczesując rzęsy. Piękna czerń, dobrze rozczesane rzęsy, maskara długo się utrzymuje i nie osypuje. Świetny tusz i już!
[źródło zdjęcia: strona Bourjois UK]

Kategoria PĘDZEL:
Hakuro H77

Pędzelek firmy Hakuro, który stosuję do delikatnego rozcierania cieni. Ma czarne włosie i okrągłą średnicę. Pędzelek zwęża się ku końcowi, jest miękki i delikatny. Rano potrafię zrobić nim często cały makijaż oka, jeśli korzystam z maksymalnie dwóch cieni i efekt ma być bardzo delikatny i naturalny.

[źródło zdjęcia: strona makeupbox]


Kategoria CIENIE DO POWIEK:
Niezmiennie od jakiegoś czasu moją ulubioną paletką jest:

KIKO Color Ferev Eyeshadow Palete nr 01 Unexpected Rosy Taupe

Niesamowite są te cienie i tyle. Przepiękne, najcudowniejsze i najukochańsze kolory jakie kiedykolwiek widziałam, cienie świetnie się nakładają, super blendują i wspaniale uzupełniają. Kocham miłością pełną! <3


Kategoria KREDKA/EYELINER:


Avon Eye liner Glimmerstick diamonds w kolorze smokey diamond

Może i nie przepadam za tą firmą, ale niektóre produkty mają świetne. Jednym z takich produktów jest właśnie ta wysuwana kredka w kolorze ciemnoszarym z delikatnymi drobinkami.Drobinki nie są nachalne, kredka jest miękka i świetnie wygląda na powiece. Uwielbiam ją. Mam wszystkie kolory, ale ten wspomniany lubię najbardziej!



Kategoria POMADKA/BŁYSZCZYK:


Chanel Rouge Coco w kolorze 09 Organdi Rose

Uwielbiam ją, leciutko (ale dosłownie o włos) wyprzedziła drugą moją ulubienicę lat poprzednich Guerlain Rouge G Betsy B62. Pomadka Chanel doskonale się nakłada, trzyma się ust długo, nie rozmazuje, świetnie nawilża i pięknie wygląda! Hicior totalny.



Kategoria LAKIER DO PAZNOKCI:
W mijającym roku odkryciem były dla mnie trzy firmy: Essie, przed którą długo się broniłam, ale się dłużej nie dało, Golden Rose oraz lakiery piaskowe Wibo. Gdybym miała wskazać jeden jedyny lakier który najbardziej mnie zachwycił w 2013 roku to niekwestionowanym hitem byłby:



Kategoria PRODUKT DO WŁOSÓW:
Tu mam opory, w sumie najczęściej używałam i zachwycałam się Balsamem na brzozowym propolisie nr 2 Planeta Organica, ale baardzo mocno spodobało mi się też działanie na włosy Artego Dream Repair K lotionu, który przesłonił mi nieco tę kategorię. Niestety znam go tylko z jednej małej buteleczki z marcowego Glossybox'a i dlatego jeszcze go nie (d)oceniam. W tym przypadku faworytem zostaje więc:

Balsam na brzozowym propolisie nr 2 Planeta Organica

za to, że pozostawia sypkie, ładne włosy i to korzystając wyłącznie z darów Natury! Podziwiam działanie.



Kategoria: PRODUKT DO PIELĘGNACJI CIAŁA:

Bielenda Cukrowy Peeling do Ciała GRANAT

Uwielbiam ten peeling! Nie dość, że pięknie pachnie, to jeszcze dobrze działa jako zdzieracz, nawilżając przy okazji. Zużyłam kilka pudełek i nie mam go dość. Najczęściej, bo codziennie, stosuję go wcierając lekko w stopy, dzięki czemu niepotrzebne są pumeksy i inne cuda-wianki. On załatwia większą część pielęgnacji dając mi komfort zadbanych stóp.  I ciała :)



Kategoria KREM DO TWARZY:
Moim ulubionym produktem jest produkt z trzema kwasami:


Bandi Krem z kwasem pirogronowym, azelainowym i salicylowym


W połączeniu z kilkoma produktami wspomagającymi spowodował u mnie zmniejszenie widoczności porów, wygładzenie cery, lekkie rozjaśnienie, zmniejszenie ilości niedoskonałości, wygładzenie i poprawę jędrności skóry. Bardzo lubię efekt działania kwasów, a w tym kremie są aż trzy! Mam teraz cerę na tyle wyjściową, że w sumie wystarczyłoby ją lekko oprószyć pudrem i pokazywać na pokazach :)

[źródło zdjęcia: strona Bandi]

Kategoria ZAPACH:

GUERLAIN Aqua Allegoria Mandarine Basilic Eau De Toilette

Zapach najbliższy ze znanych mi, do mojego ideału zapachu. Świeży, roślinny i wspaniały na ciepłe dni!
Nuty zapachowe:
Nuta głowy: zielona herbata, bluszcz, klementynka, czerwona pomarańcza, kwiat pomarańczy
Nuta serca: mandarynka, bazylia, piwonia, rumianek
Nuta bazy: ambra, drzewo sandałowe

[źródło zdjęcia: strona Guerlain]

Czy Wasze kosmetyczne hity pokrywają się z moimi??
Moc uścisków na Nowy Rok!