14 lipca 2015

Róż łososiowy czyli Semilac Pink Burlesca

Oto kolejny kolor od Semilac'a: 112 Pink Burlesca. Kolor nie jest oczywisty, ale właśnie takie lubię. To jasny ale dość intensywny róż, wpadający w łososiowe tony, w sztucznym świetle jest albo mocno różowy, albo nabiera odrobiny tonów czerwonych. To nowość od firmy na to lato 2015 i muszę powiedzieć, że bardzo udana, bo w stacjonarnym sklepie trudno było dostać, podobno bardzo rozchwytywany kolor :) Posiada drobinki, w większości różowe. Wspaniały kolor na lato i jak dla mnie jest w tej chwili małą odskocznią od nieśmiertelnych, ulubionych od dawna czerwieni...

Na serdecznym palcu stempelek lakierem ciemnofuksjowym z płytki B. Loves Plates.

semilac 112 - naturalne światło

semilac 112 - naturalne światło

semilac 112 - sztuczne, ledowe światło

12 maja 2015

Semilac 025 i 103 - czerwony i fuksja

Lakiery hybrydowe zawojowały świat manicure. Skusiłam się na własny zestaw do robienia manicure utwardzanego lampą. I na lakiery firmy Semilac. Manicure  hybrydowy jest bardzo trwały, w zasadzie mam go na paznokciach do momentu, aż mnie zacznie denerwować odrost, co u mnie trwa około 1,5 do 2 tygodni. U każdego może być inaczej, w zależności od tempa wzrostu paznokcia. Mimo wszystko komfort pewności nieskazitelnego manicure jest niesamowity i wart pracy przy tym typie malowania paznokci.

Malowanie jest bowiem proste, ale nieco pracochłonne. Samo malowanie to przygotowanie paznokcia, leciutkie zmatowienie, odtłuszczenie cleanerem, położenie bazy, utwardzenie w lampie, nałożenie 2-3 warstw kolorowego lakieru, każdą warstwę osobno się utwardza, a na koniec kładzie top, utwardza i przemywa cleanerem. Od razu można włożyć rękę w słoik z gwoździami, jak pokazywała to na samym początku w swoich reklamach, pierwsza firma, która wprowadziłą ten typ malowania paznokci na rynek - Shellac.

Zdejmowanie lakieru hybrydowego nie jest trudne, wymaga jednak nieco czasu. Najlepszą metodą, jaką znam to nakładanie na lakier fragmentu płatka kosmetycznego nasączonego acetonem, owinięcie kawałkiem folii aluminiowej, tak, żeby płatek jak najlepiej przylegał do lakieru, przetrzymanie w tej formie około 15-20 minut i zdrapanie resztek lakieru drewnianym patyczkiem. Lakier Semilac schodzi z paznokci w formie proszku (nie całej warstwy).

Poniżej jest porównanie dwóch kolorów lakierów hybrydowych Semilac: 

025 Glitter Red - przepiękna,mocna wersja czerwieni z niebieskawymi i srebrnymi iskierkami. Drobinki nie są nachalne, sam kolor czerwieni jest niezwykle kobiecym, czerwonym kolorem, takim nie za jasnym, i nie za ciemny. W sam raz. Uwielbiam!
oraz
103 Elegant Raspberry - kolor nieco podobny do Watermelon'a Essie, jednego z moich ulubionych kolorów na wiosnę i lato. To mocny kolor różowo-czerwony, w zależności od światła. W ciemnym pomieszczeniu będzie się wydawał prawie czerwony, natomiast w świetle odkryje w sobie ciemną fuksję. Wspaniały!

Poniżej zdjęcia w różnym oświetleniu. 

w tzw. słonecznym cieniu ;)

w cieniu

w cieniu

późnym wieczorem, na środkowych paznokciach 103, na małym i wskazującym 025


w pełnym słońcu

26 marca 2015

Rexona Women Maximum Protection

Po tym, jak Yves Rocher zastąpiło swój genialny antyperspirant na zwykły, niedziałający dezodorant, długo szukałam czegoś skutecznego, coś, co utrzymywałoby suchość pod pachami, delikatność, nienachalny zapach oraz poczucie pewności, że "tam" jest wszystko w porządku.

'Przeszłam' przez kilka dezodorantów i antyperspirantów, między innymi: nacięłam się na ten nieszczęsny dezodorant YR - nie wiem, co on robi, bo nawet zapachu mi nie trzymał.. Był też Dermo Rassoul skin-moisturing deodorant, który może i chroni, ale bardzo bieli ubranie..
oraz Ziaja Anty-perspirant 'Bloker', do którego nie nabrałam zaufania, bo raz niby działał, raz niekoniecznie i szukałam czegoś innego, czego będę naprawdę pewna w 100%..

Aż w końcu znalazłam całkiem przypadkiem Rexonę Women, Maximum Protection 48h Anti-Perspirant Deodorant (24,99 zł). Kupiłam i już po pierwszym użyciu byłam zachwycona. Umiarkowanie, żeby nie rozbudzać nadziei, że oto znalazłam wreszcie dobry produkt.. ale teraz, po kilku miesiącach używania mogę śmiało stwierdzić, że ten antyperspirant u mnie się sprawdza, a ja jestem zachwycona jego działaniem. Czuję się świeżo i pewnie - a o to mi właśnie chodziło!



Preparat jest w formie kremu, który wyciska się, przekręcając dwa razy kółko na spodzie opakowania. Tyle preparatu wystarczy pod jedną pachę. Należy dobrze rozsmarować produkt cienką warstwą, to jest warunek do tego, żeby antyperspirant nie bielił ubrań. Na czarnych, bardzo ciasnych ubraniach może odrobinę być białego nalotu, ale naprawdę tylko trochę. Przy luźniejszych koszulkach problem w ogóle nie występuje. Ja mam takie odczucia, ale stosuję też antyperspirant nieco inaczej, niż firma zaleca. Firma proponuje mianowicie użycie produktu na noc. Aplikacja wieczorna ma zapewnić lepszy efekt, ponieważ aktywne składniki mają wtedy "doskonałe warunki i pozwala (to) formule nadbudować silną warstwę ochronną na następny dzień". Takie użycie ma gwarantować skuteczność i ochronę przez cały następny dzień, nawet po porannym prysznicu. Firma jednak informuje, że Rexonę Maximum Protection można zastosować ponownie także rano. Ja stosuję tylko rano. Być może, gdybym stosowała wyłącznie na noc nie musiałabym się w ogóle zastanawiać ewentualnym jasnym nalotem na ubraniu, chociaż ta odrobina jakoś wcale mi nie przeszkadza.

Skład z opakowania: Cycopentasiloxane, Aluminium Zirconium Tetrachlorohydrex GLY, Dimethicone, Cyclomethicone, Cera Microcrystallina, Paraffin, Parfum, Silica, Sodium Starch Octenylsuccinate, Maltodextrin, Hydrolysed Corn Starch, Dimethicone Crosspolymer, BHT,  Alpha-Isomethyl Ionone, Benzyl ALcohol, Benzyl Salicylate, Butylphenyl Methylpropional, Cinnamyl Alcohol, Citral, Citronellol, Coumarin, Hexyl Cinnamal, Limonene, Linalool



Antyperspirant spełnia moje wymagania, działa długo, solidnie i jestem go pewna. Nie podrażnia, nie szczypie. Delikatnie i świeżo pachną moje ubrania. Jedyną jego wadą jest to, że jest mało wydajny. Stosowany raz dziennie wystarcza na około półtorej do dwóch miesięcy. Półprzezroczyste, mleczne opakowanie pozwala na śledzenie ubytku i zaopatrzenie się w odpowiedniej chwili w następny egzemplarz. Użyłam już kilka sztuk, skóra nie przyzwyczaiła się do tego produktu, nadal działa. W Rossmannie pojawił się ostatnio taki sam produkt, o tym samym składzie, tylko bez napisu '48h' i o złotówkę tańszy.. Nie wiem, co planuje firma, ale ten nowy również działa :)

Ciekawa jestem z jakich antyperspirantów/dezodorantów jesteście najbardziej zadowoleni?

24 lipca 2014

Manicure hybrydowy w salonie

Co to jest manicure hybrydowy?
To szybkie kolorowanie paznokci specjalnymi lakierami, które nakłada się na paznokcie jak zwykły lakier, ale dodatkowo utwardza w lampie UV. 

Manicure hybrydowy jest bardzo wygodny. Zwłaszcza wtedy, gdy wyjeżdżamy na kilka/kilkanaście dni i chcemy mieć cały czas piękne, naturalnie wyglądające, nienagannie zrobione paznokcie. Ogromną zaletą lakierów hybrydowych jest ich trwałość i niesamowity połysk na paznokciach oraz giętkość płytki. Wadą natomiast mogą być odrosty, których się nie uzupełnia, jak np. podczas noszenia paznokci akrylowych oraz nieco utrudnione zdejmowanie 'hybrydy' - jak się ją określa potocznie.
Manicure hybrydowy nosi się w zależności od tego, jak szybko rosną nam paznokcie. Jeśli bardzo szybko, to też i szybko pojawi się odrost paznokcia przy jego nasadzie, który, gdy jest większy, może przeszkadzać estetycznie. Na swoich paznokciach hybrydę miałam najdłużej przez 2 tygodnie. 

manicure hybrydowy Shellac Wildfire + Beau
Jak się taki manicure prawidłowo wykonuje? 
Opiszę na przykładzie mojej wizyty u manicurzystki. Zaczynamy od podstaw, czyli tradycyjnego manicure..

Po zmiękczeniu dłoni w wodzie z preparatem zmiękczającym i osuszeniu, pierwszym krokiem powinna być dezynfekcja dłoni. Manicurzystka powinna pracować w jednorazowych rękawiczkach. Zmiękczenie dłoni, a zwłaszcza skórek wokół paznokcia pozwoli na ich łatwe odsunięcie lub usunięcie, w zależności od tego, jak chcemy. Ja skórki w domu usuwam cążkami i tak też proszę o wykonanie w salonie. W tym celu na skórki dodatkowo zostaje nałożony preparat zmiękczający, a w ciągu kilku minut jego działania można opiłować paznokcie drugiej ręki :) Po opiłowaniu paznokci, czyli skróceniu i nadaniu odpowiadającego nam kształt ou raz usunięciu skórek, manicurzystka zazwyczaj nakłada na skórę dłoni peeling i wykonuje delikatny masaż, dla mnie zawsze za krótki :) Po zmyciu peelingu pod wodą i osuszeniu dłoni można w tym momencie nałożyć na wierzch dłoni odrobinę kremu, natomiast paznokcie będą dalej przygotowywane, już do manicure hybrydowego. 

Aby lakier hybrydowy dobrze się trzymał płytki paznokcia, zdejmuje się z niego pilnikiem naturalny połysk, bardzo delikatnie go matując. Potem oczyszcza się i odtłuszcza paznokieć Cleanerem, przecierając bezpyłowym wacikiem. Na tak przygotowaną płytkę paznokcia nakłada się cienką warstwę Base-Coatu, czyli lakieru podkładowego i utwardza w lampie UV przez 2 minuty. Następnie nakłada się dwie warstwy lakieru kolorowego, każdą z nich utwardzając światłem ultrafioletowym. Ostateczną warstwą jest cienko nałożona warstwa lakieru Top Coat, którą po utwardzeniu przeciera się wacikiem bezpyłowym nasączonym Cleanerem, usuwając lepką warstwę dyspersyjną. Po tym przemyciu paznokcie ładnie błyszczą i już manicure gotowy!

Jeszcze tylko po kropce olejku nawilżającego na skórki... i możemy zadziałać, jak w reklamie firmy CND Shellac, prekursora lakierów hybrydowych na rynku. W reklamie tej pokazywano mianowicie, że od razu po wykonaniu manicure klientka wkładała dłoń do wielkiego słoja wypełnionego metalowymi kluczami i mieszała w nim ręką, potem po wyciągnięciu pokazywała nienaruszony manicure :) Ja do gwoździ i śrubek rąk wkładać nie będę, ale wiem, że przynajmniej przez dwa tygodnie będę miała nienaganne pomalowane dłonie. Ważną cechą dla mnie osobiście jest to, że lakier hybrydowy jest na paznokciu giętki, a ponieważ mam miękkie paznokcie, to lakier 'pracuje' razem z paznokciem i dzięki temu nie pęka. 

Paznokcie pomalowane za pomocą lakieru hybrydowego wyglądają naturalnie, mają cienką warstwę hybrydy, jak po nałożeniu zwykłego lakieru, są bardzo lśniące i trwałe. Na tyle trwałe, że najlepiej zdjąć je u manicurzystki. Można i samodzielnie - mocząc w acetonie i delikatnie zdejmując pozostałości drewnianym patyczkiem, zwracając uwagę na to, aby nie zniszczyć płytki paznokcia, która w tym momencie jest miękka i łatwo ją uszkodzić. Jak się wie jak, to można zdejmować i w domu, jednak jeśli nie wiesz jak to zrobić, idź do manicurzystki. Szkoda zniszczyć własne paznokcie..

Manicure który pokazuję na zdjęciach został zrobiony lakierami hybrydowymi firmy CND Shellac i wykorzystano tu fajny efekt łączenia dwóch kolorów, dzięki temu powstał nowy kolor, który bardzo mi się podoba. Pierwsza warstwa kolorowego lakieru to Wildfire - głęboka, klasyczna i przepiękna czerwień, która została złamana delikatnym, blado-mleczno-różowym lakierem Beau. Kolor przypomina mi nieco mój ulubiony Watermelon z Essie, ale nie jest taki sam, zresztą zobaczcie na zdjęciach:

manicure hybrydowy Shellac Wildfire + Beau
manicure hybrydowy Shellac Wildfire + Beau


na paznokciach: Shellac Wildfire + Beau
na wzorniku: 35.Essie 342 rose bowl,   36.Essie 63 too too hot ,   19.Essie 496 aperitif ,
20.Essie 544 fifth avenue,    21.Essie 57 forever yummy,   22.Essie 27 watermelon  



23 czerwca 2014

beGlossy w czerwcu 2014

Znalazłam chwilkę czasu, który ostatnio znika mi w tempie straszliwym... więc pokażę, co znalazłam w czerwcowym pudełku beGlossy. Otworzyłam przed chwilą, chociaż pudełko dostałam kilka dni temu, ale dopiero teraz weszło w moje ręce.


Od razu powiem, że mi się podoba. I nie obyło się bez niespodzianki, ponieważ w pierwszej chwili myślałam, że dostałam różowiutki lakier do paznokci, który okazał się jednak błyszczykiem do ust nr 16 Coralize Me od Pierre Rene. Posiada on miękki aplikator, nabierający żel, który po nałożeniu na usta niestety się nieco klei, ale bardzo dobrze przylega i daje naturalny efekt nawilżonych ust. Nałożony na niepokryte niczym usta nie daje samodzielnego koloru, jedynie podkreśla ich naturalny kolor.

Niemiecki krem do rąk Kamill Hand&Nagelcreme intensive jest w miniaturce, a taka postać jest świetna w podróży, więc się przyda. Krem ma bardzo intensywny zapach i lekką konsystencję. Dawno nie kupowałam nic tej firmy, wolałam rossmanowską Issanę, zwłaszcza ich krem Urea 5%, więc w sumie zobaczymy jak po dłuższym czasie się sprawdzi. Nieco drażni mnie zapach, bo wolę dużo delikatniejsze, ale może połączenie ekstraktu rumianka pospolitego, bisabololu, czyli czynnika z rumianku lekarskiego o bardzo silnych właściwościach kojących, łagodzących i przeciwinfekcyjnych, persea gratissima oil - czyli oleju z avocado oraz aloesu dobrze podziała na moje dłonie?

W pudełku znalazłam też 50ml kremu Olay Total Effects 7 in one - CC cream. Kremy CC mają być w założeniu jeszcze bardziej wzbogaconą wersją kremów BB. Martwi mnie tylko niski wskaźnik SPF - 15, który chroni tylko przed promieniowaniem UVB... i żadnych oznaczeń ochrony przed UVA, która jest w sumie ważniejsza.. Krem ma dziwny zapach, ale lekką konsystencję. Zobaczymy co to jest za krem.

Oznaczenia o ochronie przed promieniowaniem słonecznym są natomiast na miniaturce kremu La Roche-Posay serii Anthelios XL. Krem ten charakteryzuje się SPF 50+ oraz PPD 42 - świetny krem na lato i nie tylko lato, pod względem ochrony. Ma wodnistą konsystencję, jest wodoodporny, bezzapachowy  i bez parabenów. Jeśli się sprawdzi u mnie na co dzień, to możliwe, że zagości na dłużej.

Najbardziej zainteresowała mnie maskara od Benefitu, they're Real! ostatnio mocno przez nich promowana. Lubię maskary, bo kilkoma pociągnięciami sprawiają, że oko jest piękniejsze, a tym samym twarz jest bardziej wyrazista. Mam nadzieję, że ten tusz faktycznie wydłuża, podkręca i pogrubia rzęsy, jak to obiecuje :) Chciałabym, bo jakoś ostatnio nie mam szczęścia do maskar...

Dużo w tym pudełku produktów, co mnie cieszy :) Zostały jeszcze trzy:

Clarena Caviar Slim Balm - wyszczuplający balsam do ciała w tubce 30ml. 

Absolute New York Perfecting Eyeshadow Primer - baza pod cienie do powiek, nieznana firma, produkt ma być nieolejowy, zobaczymy jak się sprawdzi z Inglotem na przykład. Do tej pory najlepszymi dla mnie bazami pod cienie były, w tej właśnie kolejności: Lumene w tubce, ArtDeco w słoiczku oraz Urban Decay w tubce. Pozostałe bazy niestety nie zdawały egzaminów i były niepewne. Urban Decay też nie za każdym razem był pewnym produktem, natomiast dwie pierwsze bazy polecam z czystym sumieniem!

Cień do powiek w kredce Sumita Beauty. Miękka, naprawdę bardzo miękka kredka i cień w kolorze brudnoróżowo-brązowym. Ciekawy produkt tajwański.

Poza tymi produktami w pudełku znalazłam też książeczkę informacyjną o produktach La Roche-Posay z serii Anthelios XL oraz informacją o fundacji Rak'n'Roll, i akcji bezpłatnych badań znamion - więcej na stronie: http://euromelanoma.org/Poland

Niedługo będzie mnie tu więcej, na razie się nie da...
Buziaki dla wytrwałych!

08 maja 2014

Rimmel Salon Pro nr 713 Britpop

Tyle słyszałam zewsząd zachwytów nad lakierami Rimmel Salon Pro, że postanowiłam też jakiś nabyć i się pozachwycać :) Trafiłam jakiś czas temu na promocję w jednej z drogerii i kupiłam lakier w kolorze niebieskim o numerze 713 Britpop. 

Szczerze mówiąc, to kolory tej serii Salon Pro jakoś niespecjalnie mnie zachwyciły, owszem są ładne, ale też nie ma w nich niczego ekstra, czego ostatnio szukam, po używaniu wielu zwykłych lakierów.. Z całej kolekcji najbardziej spodobał mi się właśnie ten niebieski lakier... kojarzy mi się z takim wieczornym, czystym niebem, po upalnym dniu, gdy z jednej strony gdzieś tam jest zachód słońca, a z drugiej mocno-niebieskie, przejrzyste niebo :)




Butelka ma szeroką nakrętkę, którą niezbyt wygodnie się trzyma, wolę odrobinę mniejsze. Natomiast pędzelek jest świetny, spłaszczony, szeroki i uformowany półkoliście na końcu. Gdyby był jeszcze lekko na końcu pocieniowany, to byłby idealny! Lakier niestety na moich paznokciach nie trzymał się długo, jakieś 2 dni z kawałkiem. Zmywa się dobrze.

Może macie jakiś inny kolor z tej serii, który Was zachwyca?
Chętnie przyjrzałabym się bliżej :)