10 października 2012

Glossybox październikowy

Pudełko w tym miesiącu jest w temacie Home SPA. SPA (łac. sanus per aquam, czyli zdrowy przez wodę) to relaks, wyciszenie i regeneracja. Kosmetyki z październikowego pudełka mają nam pomóc w przygotowaniu sobie domowego SPA w zaciszu własnej łazienki. Przygaśmy więc ostre światło, zapalmy pachnące świeczki, włączmy nastrojową muzykę, np. Loreeny McKennitt - Night Ride Across the Caucasus i zajrzyjmy do pudełka..



Co tu mamy? Pierwszy wpadł mi w oko celofanowy woreczek z beżowym proszkiem, obwiązany czekoladową wstążką z napisami Organique. To 100g glinki marokańskiej Ghassoul. Glinka jest bardzo miałka i nie ma zapachu. Jej zadaniem jest oczyszczenie cery zmęczonej i jej ujędrnienie. Z tego co wiem, marokańska glinka Ghassoul jest jednym z najstarszych kosmetyków na świecie, potrafi wchłonąć dużo wody, jest w 100% naturalna i stanowi podstawę rytuałów w ośrodkach SPA. Można stosować ją zamiast szamponu na włosy lub jako maseczkę na twarz. Bardzo jestem ciekawa jak zadziała na moją cerę, bo dawno nie używałam glinek. Niestety w pudełku nie ma instrukcji jak ją używać, będziemy zatem szukać w Internecie :) Z tego, co pamiętam można ją mieszać nie tylko z wodą, ale też z olejami i/lub miodem. Ja spróbuję wymieszać z żelem hialuronowym z alantoiną i pantenolem 5%.


Drugi produkt przyciągnął mój wzrok słowami Argan & Goats, co okazało się malutką kostką mydła z dodatkiem oleju arganowego i protein mleka koziego firmy The Secret Soap Store. Produkt bardzo pięknie pachnie i ma bajer w postaci migoczących złotych drobinek. Mała rzecz, a cieszy, nawet pomimo tego, że to tylko mydło...

W SPA nie zabrakło też peelingu, a właściwie pilingu, jak jest napisane na opakowaniu..



Pat&Rub Stymulujący Piling do Ciała z soli, cukru, olei i olejków jest rozmarynowo-cytrusowym peelingiem złuszczającym skórę. Zapach ma cytrusowy, nie przepadam za zapachami tej firmy, chociaż pomysły mają ciekawe. Połączenie soli i cukru z dodatkiem różnych olei może nie najlepiej wygląda w pudełku, ale spróbowałam zastosować na dłonie i muszę przyznać, że mimo dziwnej, jakby suchej konsystencji, którą ciężko było rozprowadzić na dłoniach, po spłukaniu, pozostawia nawilżenie podobne, jak po olejkowych żelach pod prysznic. Zapach na szczęście długo się nie utrzymuje :) Nie jest zły, ale ma jakąś nutę, która się powtarza chyba w każdym produkcie tej firmy i ja jej nie lubię.


Kolejną niespodzianką jest produkt firmy Beautyface, maska i serum z linii Mooya. Lubię koreańskie maski Beautyfriend, dlatego tej jestem bardzo ciekawa. Maskę stosuje się do profesjonalnych zabiegów, ma naturalne, aktywne składniki, bez sztuczności barwników, konserwantów i pefrum. Komplet zawiera nasączony substancjami czynnymi płat oraz nakładane na koniec serum na bazie kolagenu, bio-złota i ceramidów. Brzmi nieźle, chociaż nie mam pojęcia co to jest bio-złoto... Do maski dołączony jest też kupon zniżkowy 15% na zakupy w sklepie firmowym Beautyface.


W pudełku mam tym razem 6 produktów, dostałam jeszcze maskę do włosów Rene Furterer, intensywnie regenerującą włosy suche i zniszczone, miniaturka produktu, który w pełnowymiarowym opakowaniu kosztuje aż 153zł za 200ml! Drogaśny, ciekawe, czy wart tej ceny..

I mamy w końcu kosmetyk kolorowy w pudełku! Podwójny błyszczyk firmy Fresh Minerals, składający się z części kolorującej usta i top coatu, przezroczystego nabłyszczacza. Część pędzelkowa do nakładania na usta ma twardą końcówkę, co było nieco zaskakujące, bo wszystkie inne, które miałam były dużo bardziej miękkie. Kolor jest metaliczny, miedziano-złoty, czyli zupełnie nie w moim kolorze :( Nałożyłam na dłoń kolor, na dole błyszczyk, rezultat na swatchu poniżej. Próbowałam zmyć to potem wodą, słuchajcie! Część z błyszczykiem zmyła się bez problemu, natomiast samą kolorową część musiałam prawie zdrapywać... ależ to jest trwałe! Po kilku godzinach na ustach nadal mam drobinki i kolor!

Czy podoba się Wam to pudełko?
Dla mnie spodobało się to, że jest prawie całkowicie eko! A najbardziej cieszę się z glinki marokańskiej.

6 komentarzy:

  1. Zdecydowanie wolałabym błyszczyk niż konturówkę. Jestem również bardzo ciekawa tej maski, szkoda, że jej nie otrzymałam. W tym miesiącu było 6 produktów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten box jest chyba najbardziej zróżnicowanym boxem, odkąd istnieje.. Ja znowu żałuję, że w moim boxie nie było masła żurawinowego :) a niektóre dziewczyny dostały.

      Usuń
  2. Zauważyłam, że dostałaś dokładnie taką samą torebeczkę glinki z Organique jak ja :) Ale swoją dostałam przy zakupie olejku arganowego w Organique :) Jeszcze nie testowałam glinki, ale zapowiada się świetnie. Mnie w sklepie poinformowano, że ta torebeczka starczy na 2-3 użycia. Należy 1/2 lub 1/3 rozcieńczyć z wodą do konsystencji śmietany i mamy gotową maseczkę do twarzy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Vera, a masz gramaturę glinki jak u mnie, czyli 100g? I to tylko na 2-3 użycia? Mało w takim razie ;)

      Usuń
  3. Fajne pudełko i już miałam sobie je zamówić, ale się powstrzymałam. No bo jednak szału nie ma. Maska by mi się przydała, ale może jednak kupię sobie coś pełnowymiarowego. Glinka zapowiada się ciekawie, ale mam w domu zieloną i czerwoną, której jeszcze nie stosowałam. Pat&Rub świetna firma, ale od pilingu wolę masełko. No i tak się rozmyśliłam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hihi :)

      Ale tak sobie myślę, że pudełka można sobie kupować, jak w domu dużo nie ma. Bo tak jak u Ciebie, to faktycznie. Ja np. chciałam kupić glinkę i dobrze, że nie kupiłam w sklepie, bo sama do mnie przybyła :)

      Usuń