27 sierpnia 2012

Chodzą za mną pistacje i mięty

Pistacjowy lakier Bell serii Air Flow Lotus Effect kupiłam niedawno w Biedronce. Skusiłam się, ponieważ kupiony jakiś czas temu lakier z serii Fashion Colour w kolorze przygaszonego różu wpadającego lekko we wrzosowe tony, nr 304 - bardzo przypadł mi do gustu. Myślałam, że ten też przypadnie, ale niestety tak się nie stało.


Kolor jest śliczny, miętowo pistacjowy i to by było na tyle. Producent opisuje lakier jako "niezaklejający" płytki paznokcia i umożliwiający paznokciom „oddychanie” pod płaszczem koloru. "Zaawansowana technologicznie formuła lakieru pozwala na swobodną wymianę cząsteczek tlenu." Rozumiem z tego, że do paznokcia w jakiś sposób tlen dociera. Niestety lakier jest na moich paznokciach bardzo nietrwały, nie wytrzymał jednego dnia i nie zdążył sobie pooddychać... Z 10 pomalowanych paznokci, na 4 pojawiły się odpryski. Nieduże co prawda, i na paznokciach "pracujących", ale się pojawiały na tyle, by denerwować. Poza tym pędzelek jest cienki, bardzo miękki i albo się nim nabiera za dużo lakieru, albo za mało. Lakier jest lejący, ale bardzo szybko wysycha, co powoduje bardzo nierównomierne rozłożenie lakieru. Muszę przyznać, że mnie, weteranowi w malowaniu paznokci, nałożenie tego lakieru było ogromnym wyzwaniem... Jakoś się udało, zapewne dzięki językowi na brodzie, jednak wygląd, jaki możecie oglądać na zdjęciach to duża zasługa top coat'u Seche Vite, który wygładził powierzchnię lakieru kolorowego i ładnie nabłyszczył. Bez niego paznokcie nie miałyby wyglądu, a ja wstydziłabym się je pokazać.


Co poza dziwnym zasychaniem, pędzelkiem i odpryskami mi się nie podobało? Ostry zapach oraz to, że lakier nie jest oznaczony ani numerem, ani nazwą. W dzisiejszych czasach?? Dziwne, zwłaszcza gdy firmy idące z duchem czasu nie dość, że numerują lakiery, żeby lepiej się orientować w kolejnych kolekcjach, to jeszcze nazywają kolory niesamowicie ciekawymi nazwami, będącymi często grą słów opisujących kolor... A w serii Air Flow Lotus Effect, nie ma ani tego, ani tamtego. Szkoda, bo firmę Bell bardzo lubię i z niektórych produktów jestem naprawdę zadowolona. Z tego lakieru nie. Ciekawi mnie, czy miałyście ten lakier i czy moje wrażenia pokrywają się z Waszymi?

EDIT: Jest numer: 25, znalazłam dzięki Lily :) na spodzie buteleczki, wyciśnięty w szkle, co na pierwszy rzut oka wyglądało jak paciaja. No to numeracja istnieje w tej serii.

4 komentarze:

  1. Ja mam z biedronki 4 lakiery, przetestowałam: niebieski, jasny czerwony i wiśniowy (czeka jeszcze szary)- super trzymają, 5 dni spokojnie bez wspomagania. Nakładają też się łatwo, więc to może jakiś trefny kolor. Mi się wydaje, że numerki są wytłoczone od spodu butelki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może trefny, skoro u Ciebie świetnie trzymają.. JEST, jest numer! Dopiero jak się przyjrzałam, to widzę:) Nr 25. Dzięki :)

      Usuń
  2. kurcze a tak się napaliłam na ten miętowy ... nic trzeba będzie przetestować na moich pazurach :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Też jestem zdziwiona bo kupiłam jeden w biedronce kolor 11 i jestem zachwycona trwałością. Przeszedł u mnie chrzest bojowy na ekstremalnym urlopie (na paluszkach u nóg) gdzie nie za bardzo miałam czas i możliwości na zajmowanie się nim i po prawie 2 tyg. nadal wyglądał dobrze i bez odprysków.

    OdpowiedzUsuń