30 kwietnia 2014

Na przełomie Glossybox i beGlossy (marzec i kwiecień 2014) - moje wrażenia

"Dwa słowa" o ostatnich dwóch pudełkach. Hurtem załatwię i będzie :)

Marcowe pudełko ani mnie nie zachwyciło, ani nie zdołowało. Po prostu dotarło do mnie jak zawsze, czyli przyniósł mi je kurier. Znalazłam w nim takie oto rzeczy, które zdążyłam w większości już potestować sobie.


Od lewej, wg tego, jak mi się ułożyły do zdjęcia:
  • Nowa Colgate Max White One OPTIC - całkiem przyjemna pasta do zębów, zawiera optyczne rozjaśniacze. Wg mnie jej głównym działaniem jest ścieranie osadów podczas szczotkowania, a nie jakieś optyczne, niebieskawe rozjaśniacze, ponieważ zawiera małe drobinki, wyczuwalne podczas mycia, które polerują zęby. Smak przyjemny i świeży.
  • Calvin Klein woda perfumowana Downtown - próbka, która mnie jakoś specjalnie nie zachwyciła zapachem, ale też i nie odrzuca od siebie. Taki zapach na co dzień, ale bez większych emocji. Zwyczajnie, to nie mój zapach, mimo obecności fiołka i bergamotki :) 
    Dla zainteresowanych przepisuję co ma w sobie: nuta głowy: cytryna, bergamotka, neroli, śliwka, gruszka, nuta serca: gardenia, liście fiołka, różowy pieprz, nuta bazy: cedr, piżmo, wetiweria, kadzidło
  • Clarena Caviar Face Peeling - drobnoziarnisty peeling do twarzy w żelu. Wyczuwalne drobinki, ale jest ich mniej niż w peelingu z Yoskine. Ładnie wygładza skórę, nie podrażnia i nie zabija zapachem. Jest całkiem ok.
  • SYOSS Keratin pianka do włosów - jestem na nie. Pianka owszem, usztywnia włosy lekko, ale powoduje też to, czego bardzo nie lubię: włosy tracą miękkość i połysk, stają się tępe w dotyku, po nałożeniu pianki na mokre włosy i wysuszeniu miałam ogromne trudności z ich wyprostowaniem prostownicą. Jak dla mnie, beznadziejna jest. 
  • The Body Shop Jagodowy żel pod prysznic - tu nie ma co się rozwodzić, naturalny zapach, który polubiło wiele osób, a żel jak żel - myje ;) Zawiera niestety w składzie SLS i Sodium Chloride, na które zwracam uwagę, że mogą lekko przesuszać lub podrażniać wrażliwą skórę.
  • LIERAC Hydra Chrono+ Bogaty Krem Odżywczy - przyjemny w stosowaniu, nie zapycha, warto na niego 'spojrzeć', dobrze nawilża, ma przyjemny zapach.
  • MITCHELL and PEACH Body Cream - śmierdziel i tyle. Mimo wspaniałego składu i wzbogacenia go olejkami kwiatowymi, które pochodzą z posiadłości Mitchell’s w hrabstwie Kent, w Anglii - nie dałam rady go używać. Pachnie starą szufladą. Niewietrzoną. Fu. Cieszę się, że tego luksusowego kremu nie kupiłam sama, bo wydanie, uwaga: 180zł! na takiego śmierdziela nieźle by mi podniosło ciśnienie. Glossybox nieźle się sprawiło - wiem, czego mam nie kupować ;)

Kwietniowe pudełko przyszło już pod nową nazwą: beGlossy. Ma też nieco zmienione logo, mimo, że załoga podobno pozostała ta sama... 


I co tu mamy:
  • Aussie Miracle Recharge Colour - mgiełka do włosów. Ma przyjemny, brzoskwiniowy zapach, ale nie wiem, co robi. Wg producenta ma nadawać blask i kolor farbowanym włosom (??). Można się nią spryskiwać podczas dnia, ma odświeżać włosy... taaak jakaś nowa moda ;) Niemniej jest lekka, mokra i ładnie pachnie.
  • COMPEED Sztyft przeciw pęcherzom (prezent jako dodatek do 5 obiecanych produktów) - ciekawy produkt, nie wiedziałam, że jest coś takiego na rynku! Chętnie wypróbuję, ale o zgrozo, mam ostatnio same wygodne buty, hihi.... Sztyft ten jest przezroczysty, nakłada się go na skórę i ma to ograniczać ocieranie skóry, zapobiegając powstaniu otarć i pęcherzy. Na razie nie próbowałam jak działa, ale mocno mnie zaciekawił. Poszperałam w sieci i ma pozytywne opinie. Dodatkowo w pudełku znalazłam inny produkt tej firmy, plaster na pęcherze - rozumiem, że to na wypadek, gdybyśmy zapomnieli użyć sztyftu? ;)
  • See by Chloé eau fraîche (również prezent)- próbka zapachu, bardzo świeży, jak to u Chloé. Zdecydowanie pasuje na wiosenne poranki. Nuta głowy: bergamotka, kwiat jabłoni, nuta serca: jaśmin, ylang-ylang, nuta bazy: piżmo, wanilia, drzewo sandałowe.
  • Dottore Cosmeceutici, Sensitore Aqua Sensitive - płyn micelarny dla skóry wrażliwej. Całkiem dobry płyn, drogi jak na micel, bo kosztuje 90zł za 500ml. I nie pobił biedronkowego płynu micelarnego beBeauty, w którym jestem mocno zakochana <3 Ten jest w porządku, ale nie zmył wodoodpornego tuszu do rzęs (YSL Singulier waterproof), jak obiecuje producent, dlatego też sorrrry, ale zostaję przy beBeauty.
  • FM Automatyczna kredka do oczu - coraz bardziej podoba mi się ta firma i jej produkty. Kredka o grafitowym odcieniu, miękka, podobna w działaniu do Avon'owskich kredek automatycznych z glitterem, które uwielbiam. Ta też jest bardzo fajna, dobrze się nakłada, trzymała się u mnie cały dzień, ma też bajer, zdejmowaną małą temperówkę na jednym z końców. 
  • ISADORA Perfect Moisture Lipstick nr 47 Summer Red - prześliczna pomadka! Mocno się ucieszyłam miniaturką pomadki, mocnoczerwonej, elektrycznej wręcz, przepiękny kolor, który nałożony delikatnie na usta i wklepany symuluje naturalny, swieży look. Uwielbiam!!!

  • IT'S SKIN Prestige Creme D'Escargot BB - majpierw się ucieszyłam, wow w końcu prawdziwy, koreański krem BB i to w Glossyboxie.. znaczy w beGlossy ;) Niestety witki opadły po nałożeniu na twarz. Ten krem byłby naprawdę świetny, gdyby nieco krył.. Bardzo żałuję, że ma tak słabe krycie, bo konsystencja, wchłanianie i kolor są świetne! Niestety nie spełnia podstawowego założenia kremu BB - nie kryje niedoskonałości skóry, delikatnie ją tylko ujednolica, ale piegi widać ;) Dlatego też mam mieszane uczucia, ponieważ zawiera 21% śluzu ślimaka, a ten rewelacyjnie nawilża skórę, dodatkowo ma inne ciekawe składniki, bo jak producent twierdzi "rozjaśnia przebarwienia oraz skutecznie walczy z niedoskonałościami skóry, w tym zmianami trądzikowymi i bliznami". Niestety bardzo słabe krycie eliminuje ten krem do stosowania, gdy potrzebujemy mieć perfekcyjną cerę. Troszkę szkoda..
Właśnie sobie poczytałam zachwyty o tym kremie BB. Ech, ja mam takie odczucia jak napisałam wyżej, ale pewnie dlatego, że naprawdę wiele kremów BB przetestowałam, a są najróżniejsze i każdy ma inne właściwości. Ten niestety mnie tak nie zachwycił, ale osobom, które do tej pory próbowały kremy BB z lokalnego rynku i nagle spróbowały prawdziwego - nie dziwię się, że zwariowały z zachwytu :)))



Pozdrawiam wiosennie! Mam nadzieję, że będę na blogu szybciej niż kolejne beGlossy ;)