19 sierpnia 2013

Glossybox w sierpniu

"Pocałunek Słońca" to motto sierpniowego Glossybox'a, który wg zamysłu, zawiera produkty przydatne w letniej, podróżnej kosmetyczce. Jestem zaskoczona, bo tym razem w pudełku znalazły się aż cztery pełnowymiarowe produkty! Wow. Trzy kosmetyczne i prezent.


Anatomicals Spray Misty For Me to mgiełka do twarzy. Przydatny produkt latem, gdy temperatury wysokie i jest gorąco. Wystarczy spryskać twarz mgiełką i od razu lżej... tylko jakoś ta mgiełka jest taka inna od tych, co zazwyczaj używałam (Avene, Vichy, Uriage). Nie rozpyla na mgiełkę, a osiada na twarzy małymi kropelkami i pachnie. Zapach przypomina mi trochę męską wodę kolońską. A co mamy w środku? Ekstrakt aloesu, pantenol, alantoina, ekstrakt z Rosa Gallica, lawendy, oczaru wirginijskiego, mięty pieprzowej.. skład ciekawy, tylko ten zapach taki sobie. I po spryskaniu należy delikatnie twarz osuszyć. Mgiełka jest w buteleczce, którą można po zużyciu wypełnić np. tonikiem lub jakąś inną wodą i nosić w torebce.


Aussie. Dwa produkty australijskiej firmy, w tym jeden z produktów poznałam kilka lat temu i bardzo go lubiłam, mianowicie 3 Minute Miracle Reconstructor - ładnie wygładza włosy, które stają się sypkie i fajne w dotyku. Ciekawe, czy teraz też mnie zachwyci, jak wtedy ;). Drugi produkt to szampon Miracle Moist Shampoo, nawilżający, z olejkiem z orzechów macadamia. Jestem go ciekawa.




Czwartym kosmetykiem jest tusz z Avon'u. Jakoś nie pałam ogromną namiętnością do ich produktów, jednak gdy zobaczyłam, że to jakiś nowy tusz w bardzo odlotowym pudełku i formie to jednak mimo początkowej niechęci zainteresował mnie. Pierwsze wyjęcie z opakowania doprowadziło do konsternacji tupu 'a jak to się otwiera'? Nie chcąc połamać, po raz pierwszy przeczytałam kosmetyczną instrukcję obsługi :) Opakowanie przyciąga designem, jestem ciekawa jak tusz będzie się nakładał, wyglądał na rzęsach i trzymał. Jutro testy.


W pudełku znalazłam też maskę Yasumi, wciśniętą w kubek - shaker, w którym maskę się rozrabia, potrząsa i nakłada na twarz. Maska ta to Shine Off Purifying Express Shaker Mask, której zadaniem jest oczyszczenie porów, usunięcie nadmiaru sebum i odtoksycznienie.

Jako prezent załoga Glossy dołożyła pędzel do różu/brązera z napisem 'Glossybox'. Ma jednak dość twarde włosie i nie wiem czy go polubię...

Dodatkowo dostałam też zniżkę 15% na zakupy Yasumi w ich sklepie internetowym oraz jako jednej ze stu trafił mi się również voucher 15zł na zakupy w sklepie odzieżowym MonaShe.

I wiecie co, pudełko mi się podoba mimo twardszego niż moje pędzla i produktu Avonu - produkt zainteresował mnie swoim wyglądem na tyle, że chętnie go wypróbuję. Pozostałe produkty też.

12 sierpnia 2013

Ekspresowy manicure podczas zakupów

Tak dawno nie byłam na zakupach w galerii, że byłam bardzo zdziwiona, gdy natknęłam się na stoisko Manicure Express, stojące pośrodku alejki... Akurat wyszłam z Sephory z kolorowymi paznokciami, na których testowałam nowe wynalazki marki Sephory - lakiery do zadań specjalnych, wśród których najbardziej zainteresował mnie top Tie Die, który nakłada się warstwowo na kolorowy lakier tak, że najwięcej warstw nakłada się na końcówkach paznokci. Ma to tworzyć efekt cieniowania paznokci, ale jakoś moje testy nie przekonały mnie (na razie) do niego, cena również (ok. 19zł)... więc jak już wyszłam z drogerii z tymi kolorowymi paznokciami i od razu weszłam prosto w stoisko manicure długo się nie zastanawiałam i postanowiłam zafundować sobie odrobinę przyjemności :)


W Manicure Express były cztery stoiska do manicure. Usiadłam na wolnym, regulowanym krześle, przede mną była podkładka na ręce i lampka, obok gablota z lakierami OPI oraz innymi produktami tej firmy, widziałam też kremy do rąk, zmywacze itp.

To, co mi się spodobało, a co powinno być regułą wszędzie przy robieniu manicure to to, że kosmetyczka wyjęła dla mnie nowe narzędzia. Pilniczki były czyste, nie było widać śladów po innej klientce, natomiast cążki i dłutko do odsuwania skórek były zapakowane w sterylnym opakowaniu, w jakie wkłada się narzędzia po sterylizacji. Opakowanie było rozrywane przy mnie, co dało mi przyjemne poczucie, że cążki i dłutko są tylko dla mnie.
Zdecydowałam się na manicure z malowaniem, co kosztowało 35zł. Można też było zrobić manicure hybrydowy - Manicure Gel Color za 70zł, samo malowanie lakierem lub tylko masaż dłoni z wybranym masłem OPI. Dokładnie innych cen nie pamiętam, ale nie są tajemnicą, wręcz przeciwnie, są bardzo dobrze wyeksponowane, za co duży plus.

Przed przystąpieniem do manicure dostałam kilka wzorników lakierów do wyboru, kolorów było przynajmniej 30, jak nie więcej i prawie wszystko to były lakiery OPI, tylko trzy, bardzo jaskrawe kolory były z Orly. Wybrałam dla siebie piaskowy lakier OPI Stay the Night. Zaintrygował mnie, ponieważ nie dość, że z piaskowym efektem, to na dodatek ma ciemną, czarną bazę, wpadającą w bordo, którą rozświetla błyszczący, różowy bardzo drobny brokat. Mrrr :)

Manicurzystka miała na rękach bardzo dobrej jakości, nitrylexowe rękawiczki. Położyłam dłonie na podkładkę pokrytą jednorazowym, wymiennym papierem i manicure zaczął się od zmycia lakieru z paznokci i przypiłowania paznokci, po zapytaniu jaki kształt sobie życzę.. Przypiłowanie paznokci było całkiem poprawnie zrobione, chociaż jeden paznokieć nie wyszedł równo. Zdusiłam siebie jednak w myślach 'siedź cicho, oceń starania po wszystkim'.. 

Potem na moje skórki położona została gruba warstwa żelu do zmiękczania skórek i zaczęło się wycinanie. Ta część manicure trwała najdłużej ze wszystkich części. Podczas usuwania skórek w jednym miejscu nie wytrzymałam i poprosiłam o poprawę. Odbyło się bez naburmuszania, pani poprawiła i zapytała, czy życzę sobie jeszcze poprawki ;) Nie życzyłam, bo w sumie skórki zostały dobrze wycięte, nie było krwawych zdarzeń, ogólne wrażenie: 'no nieźle, nawet całkiem nieźle' i do tego sprawnie. Dłonie nie były zdezynfekowane przed usuwaniem skórek, zostało to zrobione po tym zabiegu, przetarto mi paznokcie czymś na bazie alkoholu, potem na paznokcie nałożono bonder - pędzelkiem jak do lakieru, nałożono na paznokcie płyn odtłuszczający paznokieć, który wyparował lekko matowiąc płytkę, a manicurzystka przystąpiła do nakładania kolorowego lakieru. Bez podkładu - szkoda.

Zostały nałożone dwie warstwy lakieru. Bez top'u, ponieważ chciałam, żeby lakier został piaskowy i matowy, tak jak go stworzył producent. Na tym etapie jeszcze raz poprosiłam o poprawkę, bo nie cierpię prześwitów, problematyczny paznokieć został pokryty jeszcze jedną warstwą lakieru. Na wierzch lakieru kapnięto mi wysuszaczem, wierzch dłoni wsmarowano odrobiną kremu nawilżającego i już. Całość gotowa i trwało to jakieś 20 minut.

Ogólny efekt mi się spodobał, skórki całkiem ładnie wycięte, sprawnie. Lakier położony dość równo, gdyby jeszcze ten jeden paznokieć był równiejszy... ale co się będę czepiać szczegółów. Myślę, że jeszcze kiedyś skorzystam z usługi na tym stoisku.

A oto jak się prezentuje lakier OPI Stay the Night w formule Liquid Sand z kolekcji Mariah Carey for OPI:




Pozdrawiam!

05 sierpnia 2013

Essie Tart Deco 74

Essie nr 74 to przepiękny koralowy kolor o nazwie Tart Deco. Kupiłam go długo się nie zastanawiając, ponieważ jest nie do końca oczywisty. W buteleczce wygląda nieco, jakby miał wpadać lekko w pomarańcz, ale to taki mocno rozbielony jasny koral. Wersja bezdrobinkowa, czysty krem.

To jeden z moich ulubieńców tego lata. Posiada szeroki, niesamowicie wygodny pędzelek, bardzo dobrze kryje, szybko wysycha i długo się trzyma na paznokciach - jak u mnie ok. 3 dni na cienkich, więc posiadaczki twardych paznokci mogą go nosić do znudzenia, albo odrostów ;)

3 pierwsze zdjęcia Essie Tart Deco nr 74 są w świetle dziennym, ostanie w sztucznym. Na lakierze top Seche Vite, od którego jestem uzależniona..





Pozdrawiam!

01 sierpnia 2013

Filtry i ochrona przed fotostarzeniem część 2



Jakie są oznaczenia faktorów? *[1]

Faktor to oznaczenie stopnia ochrony przeciwsłonecznej. Jakie są oznaczenia na opakowaniach kremów z filtrami? Najczęściej spotyka się: SPF, IPD i PPD.

Ochronę przed UVB najczęściej określa faktor SPF lub IP (ang. Sun protecitive factor lub IP - fr. Indie de protection).
SPF określa zdolność kosmetyku do ochrony tylko przed rumieniotwórczym promieniowaniem UVB, czyli ogólnie mówiąc przed poparzeniem. Określa o ile później pojawi się rumień, np. SPF15 oznacza, że jeśli normalne rumień pojawiłby się po 20 minutach, to po zastosowaniu kremu z tym filtrem pojawi się po 15x20min, czyli po 300min=5godzinach. Teoretycznie, zaraz wyjaśnię dlaczego.

Ochrona przed UVA mierzona jest dwoma faktorami: IPD oraz PPD (ang. Immediate Pigmentation Darkening, Persistant Pigmentation Darkening). Dwie nazwy, bo są dwie różne metody określania efektów działania promieni UVA na skórę. Oba faktory oznacza się przeprowadzając testy na ochotnikach,  bezpośrednio na ludzkiej skórze i opierają się na pomiarze pigmentacji lub rumienia wywołanego pod wpływem promieni UVA.
IPD=100 oznacza 100% ochrony przed UVA, ale takie filtry nie istnieją, możliwa jest ochrona do 80-90%.
PPD=7 oznacza, że do skóry wnika 7 razy mniej energii promieniowania UVA. Faktor PPD jest obecnie najbardziej wiarygodnym współczynnikiem określającym stopień ochrony UVA. Najwyższe, osiągalne obecnie wartości faktora PPD mieszczą się w granicach PPD 30.

Krem powinien chronić przed obydwoma promieniowaniami UVA i UVB, dlatego należy szukać w sklepach takich, które mają oznaczenie zarówno SPF, jak i IPD i/lub PPD. Ja, na swoją twarz latem wybieram kremy z SPF 50+ i jak najwyższym IPD, PPD. Na ciało nie schodzę poniżej SPF 30. Dlaczego takie wysokie faktory? Ponieważ nie zależy mi na opaleniźnie, a na ochronie przed starzeniem i poparzeniem. Nie jestem też pewna, czy nakładam dostatecznie dużą ilość kremu z filtrem. Jeśli nałożę ten z wyższym faktorem, ale mniej to tak czy siak, nawet jeśli ochrona spadnie, to będę ją miała. O czym niżej..

[źródło zdjęcia: na-telefon.org]
 
Jak stosować kremy?

Kremy z filtrem przeciw promieniowaniu UVA i UVB nie są jedyną możliwą ochroną przed promieniowaniem słonecznym, ale dość znaczącą i wręcz niezbędną, gdy w żaden sposób słońca nie możemy uniknąć. Są jednak one skuteczne, gdy nałożymy ich odpowiednią i to wcale niemałą ilość na skórę. Dlatego wspomniałam wyżej o teorii, ponieważ zazwyczaj nakłada się dużo mniej kremu na ciało, niż należałoby. W rezultacie ochrona przed promieniowaniem bardzo spada. 

Aby uzyskać ochronę podaną na opakowaniu należy nałożyć 2mg produktu z filtrami na każdy cm2 skóry *[2], czyli po przeliczeniach: 

na twarz i szyję należy nałożyć ok. 2-2,5 ml
na samą twarz ok. 1,5-1,8ml 
 
Ogólnie patrząc, należałoby wklepać w cerę około połowy łyżeczki kremu! Ideałem byłoby nie nakładać na to niczego więcej, ale jeśli musimy nałożyć podkład, to najlepiej nakładać go tak, by nie zetrzeć filtru pod nim, wklepując go delikatnie. Na to idealnie byłoby nałożyć puder mineralny, który sam w sobie stanowi ochronę przed promieniowaniem i jest mineralną barierą odbijającą światło.

W czasie intensywnego pobytu na słońcu korzystamy z kąpieli wodnych, pocimy się.. filtr się ściera lub zmywa z ciała, dlatego dobrze jest ponawiać aplikację kremu, np. po każdej kąpieli lub zwiększonym wysiłku sportowym.


Ważne jest również to, żeby krem z filtrami był fotostabilny, to znaczy, żeby filtry nie ulegały rozkładowi pod wpływem słońca i cały czas chroniły. O stabilności napiszę jednak następnym razem.