27 marca 2013

GR Rich Color porównanie dwóch czerwieni


Lubicie czerwienie na paznokciach? Ja uwielbiam :) Te dwa czerwone lakiery z Golden Rose serii Rich Color kupowałam przez Internet. To, czego brakuje mi w sklepach internetowych z lakierami jest brak zdjęć koloru. Dobrych zdjęć. Ponieważ miałam (i nadal mam) fazę na czerwone lakiery, postanowiłam kupić dwa z Rich Color, ponieważ poprzednio kupiony w innym kolorze tej serii bardzo mi się spodobał. No i kupiłam. Dwa prawie identyczne :) Trochę się uśmiałam, po to już druga taka sytuacja, z tym, że poprzednio kupiłam dwa identyczne beże..


Czerwienie nr 29 i 23 różnią się nieco, ale dla postronnego obserwatora bez wnikliwej obserwacji będą wyglądały tak samo. 

Lakier nr 29 to lakier typu "czerwony-czerwony". Przepiękny czysty, mocny kolor bez domieszki maliny! Kwintesencja czerwieni! Jest nieco jasniejszy od lakieru nr 23, który jest lakierem czerwonym z podcieniem malinowym, chociaż po dwóch warstwach lakieru malina zanika.

Oba lakiery mają cudne szerokie pędzelki, które bardzo lubię. Są mocno napigmentowane i mają głęboki, konkretny kolor. Czasem wystarczy nawet jedna warstwa, ale ja dla pewności zazwyczaj i tak daję dwie. 



Widzicie różnicę?
 Zdarzyło się Wam kupić dwa prawie identyczne kolory?

15 marca 2013

Marcowe Glossy z kosmetyczką

Dostałam dzisiaj przesyłkę od Glossy. Zamiast pudełka, jak zapowiadano jest kosmetyczka. Bardzo lekka, co jest ogromnym plusem, bo w podróż ja na przykład nie zabieram nic cięższego niż trzeba, a ta myślę, że się przyda :)
Ma 4 kieszonki boczne, jedna z nich zamyka się na zamek, oraz dość duży środek, zawiązywany na sznurek, jak worek.



W środku znalazł się błyszczyk w kredce Jelly pong pong, u mnie w kolorze czerwonym. Produkt podobny w formie do Clinique Chubby Stick Moisturizing Lip Colour Balm, który znam i bardzo lubię. Ciekawa jestem jak się będzie sprawował. Ma ładny, czerwony kolor jak moje usta, super dopasowany do mnie, po zrobieniu swatcha trudno było zmyć samą wodą, więc może będzie trwały :) Kolor można stopniować nakładając więcej warstw.


Kolejny produkt to mleczko do ciała L'occitane, relaksujące, wzbogacone olejkiem z pestek winogron.


Białe, lejące się mleczko, dość mocno pachnące, zapach jakoś nic mi nie przypomina.. Szybko wsiąka w skórę.



Clarenę zdążyłam polubić już, ale nie bezkrytycznie. Poprzedni krem i krem z tego 'pudełka' zawierają w sobie składnik, którego unikam, bo nie służy mojej cerze. A tutaj jest aż na drugim miejscu, tuż za wodą, więc jest go dużo. Twarzy, która mi w tej chwili nie sprawia problemów, nie nasmaruję, bo mi ją zepsuje. Najwyżej będę miała nawilżoną i odżywioną szyję i dekolt ;) Dostałam 30ml kremu o właściwościach naprawczych, z witaminą U. Krem zmniejsza reaktywność skóry, zobaczymy czy działa na podrażnienia alergiczne i czy zmniejsza swędzenie takiej skóry.


Dwa kolejne produkty to: płyn micelarny Lierac do demakijażu z ekstraktami nawilżającymi i uszczelniającymi naczynia krwionośne. Delikatny, świeży zapach, uwielbiam płyny micelarne, więc jestem go bardzo ciekawa. Ma ładne opakowanie. Artego - preparat odbudowujący do włosów, Dream Repair. Zamknięta w aptecznej buteleczce keratyna w płynnej postaci, która ma odbudować włos scalając jego łuski. Ma też filtry UV.


W tym miesiącu spodobała mi się karta produktów, czytelna i ładnie skomponowana. Ponieważ 'pudełko' a raczej kosmetyczka jest tematyczna: podróże, zespół Glossy przygotował też My little traveling book w formie naprawdę ładnie zrobionego mini-przewodniczka po świecie. W środku naklejki podróżne typu 'let's go anywere' i naklejki z miejscem do wpisania swoich danych przyczepianych do bagażu. Bardzo sympatyczne. Mamy też voucher na zakupy w answear wartości 100zł przy zakupach 300zł.


A tak wygląda kosmetyczka Glossy od góry. Jakże się cieszę, że nie jest różowa! Mnie marcowe Glossy bardzo się podoba, a Wam?

12 marca 2013

Żeby była ciągłość pudełek.. czyli zaległe Glossybox lutowe

Dostałam właśnie informację, że Glossyboxowe pudełka będą wysyłane już w czwartek, a ja jeszcze nie pokazałam lutowego pudełka. Więc tak na szybko będzie, bez rozpisywania się, chyba, że mi się nie uda ;) Skoro już pokazuję wszystkie jakie dostaję, to i ten pokażę.

Lutowe pudełeczko było jubileuszowym. Spodziewałam się, że będzie może bardziej to zaznaczone, w sumie mogłoby być coś słodkiego w środku, balonik z urodzinowym napisem '1 urodziny' lub 'Mamy już roczek' i tortem, coś bardziej odświętnego i szalonego, nawet mógł się wysypać brokat lub tęczowe confetti chociażby, a tu nic się na mnie nie posypało...

Pudełko miało jedynie zmieniony papier, i wstążkę z napisem 'anniversarybox'. Kartka informacyjna i tak się prawie za każdym razem zmienia, więc tego specjalnie nie liczę... A tak na marginesie, bardzo podobały mi się pojedyncze małe karteczki z początków glossy..


Po otwarciu pudełeczka pojawiła nam się zawartość:


Co mieliśmy w lutowym pudełku? Szampon i odżywkę firmy Scottish Fine Soaps Company, o której coraz głośniej.. W każdym pudełku była paleta cieni DUO Bronzed Goddess MODELCO. Dziwna ta paleta, bo po pierwszym razie okazało się, że jasny cień daje jedynie błyszczącą brokatowo poświatę, natomiast brąz jest mocno napigmentowany. Drugie podejście było lepsze, bo udało mi się zrobić fajny, dzienny makijaż, który utrzymał się jakieś 8 godzin.. Widać, że trzeba trochę nad tymi cieniami popracować, bo łatwe nie są, ale da się. Piszę o tym, bo słyszałam dużo głosów, że paletka jest beznadziejna. Jest inna i wymaga mocniejszego podejścia do beżu, delikatnego do brązu. Ot co.



Następnym, dla mnie bardzo miłym, akcentem był czerwono-krwisty lakier L'oreal. Ostatnio mam szał na czerwień na paznokciach, więc bardzo się z niego ucieszyłam. Dostałam też nawilżający krem odprężający z Tołpy. Jakoś się złożyło, że nie znam produktów tej firmy, mimo że znajduję je na półkach w drogeriach i aptekach.. zobaczymy co i jak, ale na razie to żadnego z tych produktów oprócz cieni nie próbowałam, bo zwyczajnie korzystam jeszcze z produktów z poprzednich pudełek. Lakier wypróbuję jednak dzisiaj... :)


W marcowym Glossybox nie będzie pudełka, tylko kosmetyczka i coś do ust, jak można było podejrzeć na ich stronie fejsbookowej.. Za 2-3 dni się dowiemy ;)

Pozdrawiam,

08 marca 2013

Max Factor


Są historie zabawne, są też tragiczne. Bywają opowieści mrożące krew w żyłach i takie zwykłe. Ta historia jest na swój sposób niezwykła. Założycielem jednej z bardziej znanych marek kosmetycznych, co dla wielu będzie zaskoczeniem, był Polak. Max Factor, a właściwie Maksymilian Faktorowicz urodził się 15 września 1872 w biednej rodzinie mieszkającej w Zduńskiej Woli i miał dziewięcioro rodzeństwa. Jako nastolatek imał się różnych zajęć. Pracował pomagając w drogerii, u aptekarza i dentysty, eksperymentując przy tym z mieszankami kremów, perfum i innych kosmetyków. Bo już wtedy zaczęło kształtować się w nim coś, co odmieniło jego przyszłość. W poszukiwaniu swego miejsca wyjechał do Moskwy by zatrudnić się w teatrze jako specjalista od charakteryzacji. W międzyczasie upomniała się o niego armia. Służba nie trwała wtedy krótko, został wcielony do wojska na 4 lata. Spędził je w wojskowym szpitalu, oczywiście nie jako pacjent.
Po odbyciu służby Max założył własny sklep w pobliżu Moskwy i sprzedawał w nim własnoręcznie zrobione róże do policzków, kremy, zapachy i peruki. Mógł poświęcić się w całości swojej pasji, a że było mu ciągle mało, to poszukiwał nowych obszarów. Starał się nabywać nową wiedzę i doświadczenie. Zaczęło być o nim głośno w momencie gdy przyłączył się do podróżnej grupy operowej jako wizażysta. Najbogatsze damy Rosji zaczęły o nim mówić, więc bardzo szybko stał się doradcą kosmetycznym dla rosyjskich elit i dworu carskiego.
Polityczny klimat w Rosji stawał się coraz mniej przyjazny, więc postanowił z całą rodziną wyemigrować do Stanów Zjednoczonych. W 1904 w czasie rejestracji na wyspie Ellis otrzymał nowe imię i nazwisko. I to był początek spełniania się jego „American Dreams”
Jako człowiek kreatywny i poszukujących nowych obszarów zamarzył, by stworzyć kosmetyki dla aktorów filmowych. Przeniósł się więc do stolicy świata filmu – Los Angeles. Zaczął pracować jako uliczny charakteryzator. W tamtych czasach aktorzy poddawali się charakteryzacji na własną rękę, więc był to bardzo zrozumiały krok. Oprócz oczywistych zalet kosmetyków czyli poprawy wyglądu, musiały być one łatwo nakładane i zmywane, bo czas to pieniądz. Ciekawostką jest, że stał się on twórcą określenia „make up” (makijaż). Również umieszczenie kosmetyków w tubkach zawdzięczamy jego pomysłwości. Od 1917 zaczął współpracować z pierwszym profesjonalnym gabinetem charakteryzacji filmowej, z innym jej pionierem George'em Westmorem. W 1929 otrzymał Oscara Amerykańskiej Akademii Filmowej za charakteryzację. Jego największym sukcesem w zakresie charakteryzacji było przygotowanie w 1931 aktora Borisa Karloffa, grającego rolę potwora stworzonego przez doktora Frankensteina.
Max Factor zaczął towarzyszyć rozwojowi kina i śmiało można powiedzieć, że stał się jego bardzo ważnym elementem. Stał się twórcą jednych z najsłynniejszych makijaży gwiazd:
•    Rosebud Lips – delikatnie zaróżowione, dziewczęce usta
•    Łuk Amora (Cupids Bow) – charakterystyczne dla lat dwudziestych ściągnięte usta
•    Łuk Myśliwego (Hunters Bow) - kształt ust Joan Crawford słynny w latach trzydziestych
•    Sztuczne rzęsy - pierwsze w historii! Stworzone na potrzeby gwiazdy kina niemego Phyllis Haver.

To co przyczyniło się do sukcesu Maxa Factora w dziedzinie charakteryzacji filmowej była świadomość, że barwoczułość emulsji filmowej (czarno-białej i kolorowej) jest nieco odmienna od barwoczułości oka ludzkiego. Dzięki dokładnemu dobraniu kolorystyki szminek i pudrów twarze aktorów i aktorek miały na ekranie bardziej naturalny wygląd.
Makijaż aktorek zdobył rozgłos i uznanie wśród innych kobiet. Wiele z nich pragnęło wyglądać tak samo jak uwielbiane gwiazdy. Oprócz licznych kosmetyków, firma stworzyła też sporo technik makijażu i charakteryzacji. Do dziś istnieje zwyczaj przekazywania profesjonalnym wizażystom wiedzy na temat produktów i sposobów ich używania.
Już w 1909 Max Factor zaczął wytwarzać pierwszą serię własnych kosmetyków, następne to Society Line (1916) i Colour Harmony Line (1918). W ich skład wchodziły puder, róż, cienie do powiek i szminka. Od kosmetyków konkurencji odróżniało je to, że były one dobierane do koloru oczu i włosów, a całość makijażu była stonowana kolorystycznie w zależności od naturalnych właściwości twarzy klientki. W 1927 firma Max Factor rozpoczęła działalność marketingową na terenie całych Stanów Zjednoczonych, a już w 1930 eksportowała swoje produkty do 80 krajów.
Niestety założyciel firmy zginął w wypadku samochodowym w 1938 roku. Kierownictwo objął syn Franis, który ze względów marketingowych przyjął imię Max.
Obecnie marka Max Factor jest własnością koncernu Procter & Gamble, jednego ze światowych liderów detalicznego rynku kosmetyków. Dzięki współpracy ze światowej sławy makijażystką Pat McGrath, kojarzona jest przede wszystkim ze światem mody.



Musiałam się podzielić, moim zdaniem niesamowitą historią. A w dodatku właśnie dzisiaj dowiedziałam się że jest cała książka na temat historii Maxa, chętnie ją przeczytam :)
źródło zdjęcia: znak.com.pl

06 marca 2013

GR Charming 82 & Jolly Jewels 103

W ramach poznawania lakierów firmy Golden Rose połączyłam tym razem dwa lakiery tej firmy: z serii Charming nr 82 oraz z Jolly Jewels nr 103. Oba lakiery łączy to, że mają tony różowe i złote.

GR Charming nr 82 to mały, 7,5ml lakier w dość zgrabnej buteleczce. Bazą jest kolor różowy nude, można by powiedzieć pudrowy, rozświetlony złotymi drobnymi, nieregularnymi kawałeczkami. Jest to trudne do określenia, bo nie jest to brokat (glitter), nie jest to też flackies (poszarpane kawałki jakby folii duochromowej) ani shimmer (drobinkowy), bo drobinki są większe. To jakby  lakier z drobnymi opiłkami złota :) na dłoniach nie rzuca sie jakoś mocno w oczy, raczej jest z tych neutralnych ze złotym akcentem. Jeśli by ktoś szukał tego lakieru, to identyczny kolor jest w buteleczce miss Selene nr 236, drugiej marki Golden Rose.

GR Jolly Jewels nr 103 nazwałam kiedyś ozłocono mi różę. Dodałabym bladą różę :) To kolor złota z bladym różem, złote drobinki wpadające lekko w żółto-zielonkawy odcień, z fiolotowo-różowymi iskierkami i bladoróżowo-miedzianymi płatkami.